niedziela, 13 października 2013

Rozdział XX - Obietnica i wiedza

Rozdział XX


Bella

Obietnica i wiedza

                Siedziałam przy stołówce z nieobecnym wyrazem twarzy. Tom co jakiś czas zerkał na mnie z niepokojem. A ja toczyłam zażartą walkę z Beckiem.
               
                Nawet się nie waż!

                Bo co?

                Bo rano obudzisz się bez twarzy. – warknęłam wściekle w myślach.
               
                Wiesz, co myślę o twoich groźbach.

                Coraz bardzie skłaniasz mnie ku myśli, by je spełnić.

                Bo ci uwierzę.
               
                To uwierz. Nie mam ostatnio nastroju na twoje wyskoki.

                Moje? To ty masz jakiś masochistyczne zapędy!  - burknął Beck, rzucając mi ponure spojrzenie znad swojej kanapki.

                Weź przejrzyj na oczy!

Zamknęłam znów swój umysł. Beck westchnął przeciągle. Zerknęłam na resztę i z zaskoczeniem zauważyłam, że Jess patrzy na mnie z lekką irytacją.
                - Co za rozmowa na ominęła? – spytała. Wszyscy przenieśli na nas wzrok.
                - Nie ważne – burknęłam i zaczęłam mieszać widelcem w swojej nawet nie zaczętej sałatce. Dziewczyna wydała z siebie dźwięk irytacji.
                - No weeeź!
Nie odpowiedziałam. Jess westchnęła tylko ciężko i patrzyła na mnie spod byka. Beck już od trzech dni próbował mnie namówić do  tego, bym wciągnęła wszystkich w moją sprawę z Jimem. A ja uparcie mu odmawiałam. Nawet w tej chwili czułam nacisk jego myśli, próbujących przebić się przez mój mentalny mur. Rzuciłam mu piorunujące spojrzenie i ucisk lekko osłabł. Ale nie zniknął.
                - Choć na chwilę – szepnął mi Tom do ucha. Zerknęłam na niego, ale jak zwykle nie dało się odczytać tego, co dokładnie myśli. Westchnęłam cicho i wstałam od stołu. Wszyscy odprowadzili nas wzrokiem. Wyszliśmy na dziedziniec przed stołówką, gdzie stały stoły piknikowe. Weszliśmy za drzewa. Tom oparł się o jedno z drzew, a ja stanęłam przed nim. Przez chwilę patrzył na mnie po prostu. Czekałam na to, co powie. Po chwili jego rysy złagodniały, a on podszedł i przytulił mnie. Byliśmy parą dopiero od kilku dni i nadal nie mogłam się do tego przyzwyczaić. Dlatego też przez chwilę się nie ruszałam, ale otrząsnęłam się i również go przytuliłam.
                - Nie widzisz, co staramy się zrobić? – szepnął w moje włosy.
                - Widzę – westchnęłam. – I nie bardzo rozumiem...
                - Czego nie rozumiesz?
                - Dlaczego tak bardzo chcecie mnie chronić. Narażacie się dla mnie. I chcecie narazić jeszcze więcej osób. To bez sensu.
                - Nic nie jest bez sensu. Im więcej osób będzie cię chronić, tym każdy z nas będzie narażony na mniejsze niebezpieczeństwo. Mogliby się nawzajem osłaniać. Nie jesteśmy słabi, Bella. Nie znasz naszych możliwości.
                Niechętnie to przyznawałam, ale miał rację. Nawet nie wiedziałam, jakie mają moce. Nie widziałam ku temu potrzeby, a oni nie pytali się również o moje moce. Myślałam, że ich znam. Myliłam się.
                - Może jest w tym trochę prawdy. Ale wiem, ze on was wykorzysta. Widzi, na kim mi zależy i użyje was, by do mnie dotrzeć. Zabije was.
                - Nie damy się. Nie martw się, naprawdę. Obiecuję, że wszyscy z tego cało wyjdziemy. Wszyscy.
Odsunęłam się, by spojrzeć mu w oczy. Były śmiertelnie poważne. „Za to go kocham”.
                - Obiecujesz?
                - Obiecuję.
Przez chwilę po prostu na siebie patrzeliśmy. Przez ten krótki okres Tom stał się dla mnie bardzo ważny. Nie przeżyłabym, gdyby cokolwiek mu się stało. Westchnęłam cicho.
                - Zgoda. – powiedziałam, poddając się. Tom uśmiechnął się do mnie.
                - Serio?
                - No... – mruknęłam niechętnie. Przerwał mi pocałunek chłopaka. Zamrugałam zaskoczona.
                - Dziękuję – powiedział. – Teraz wszystko się ułoży.
                - Bez przesady – burknęłam, ale wiedziałam, że ta decyzja zmieni wszystko. Przerażało mnie to, ale uparcie odpychałam od siebie lęk. Tom pogłaskał mnie po lekko zarumienionym policzku.
                - Wiesz, że musisz to zrobić teraz? Nim będzie za późno?
                - Ech... wiem. Ale jeśli sami będą chcieli mnie dopaść, nie powstrzymuj mnie.
Zesztywniał.
                - Haha. Bardzo śmieszne. Nie zrobią tego. Wiem, że nie. – powiedział. W jego myślach usłyszałam jednak: Ale jeśli spróbują, to skończy się zabawa.    
Pokręciłam głową, ale uśmiechnęłam się lekko mimo woli.
                - Faceci.
Wywrócił oczami.
                - Idziemy?
Kiwnęłam głową. Wróciliśmy do stolika. Wszyscy patrzyli na nas. Beck wymownie, próbując mi przekazać, co mam robić. Zignorowałam go. Za to Jess i Marco, wymienili ze sobą szybkie spojrzenia i zerkali na mnie z ukosa. Usiedliśmy, a ja spojrzałam na Tom’a cierpiętniczo. Mrugnął do mnie dodając otuchy. Zawsze był poważny, ale czasem zastanawiałam się, czy życie nie jest dla niego jednym wielkim żartem. Wypuściłam powietrze z ust z cichym sapnięciem i zaczęłam:
                - Słuchajcie... musimy... muszę wam coś powiedzieć...
Wszyscy przenieśli na mnie wzrok. Beck zerknął na Tom’a pytająco, a ten kiwnął głową. Przebiegły drań wszystko sobie zaplanował. Jess przechyliła głowę na bok
                - Co takiego?
                - Kiedy się poznaliśmy... nie byłam z wami do końca szczera. W ogóle nie byłam z wami szczera.
                - W sprawie...? – spytał Gabriel. Spojrzałam na niego. Zawsze był cichy, ale kiedy coś mówił, to szczerze. Bałam się tego, co powie.
                - W sprawie tego kim  n a p r a w d ę  jestem.  Bo jestem...
                - Wampirzycą pochodzącą ze szlacheckiej rodziny, którą goni samozwańczy, oszalały wampir, który chce cię zabić i przejąć władzę nad magicznym królestwem wampirów, Ordrackiem. – wtrąciła Jess na jednym wydechu.
Zatkało mnie. Czułam, że Beck’a i Tom’a również.
                - nie... to... ty... wy... ŻE CO? – zdołałam wykrztusić.
                - Wiedzieliście? Skąd? – spytał Tom.              
                - I najważniejsze, czemu nic nam nie powiedzieliście?!
                - Już wyjaśniam – zaczął Marco. – Razem z Jess od razu wydawałaś nam się dziwna, ale Gabriel, Bill i Ginny uważali tak samo. – teraz, kiedy mówił, jego energia zaczęła być jeszcze bardziej wyraźna. Złote włosy i oczy jakby lśniły. Słuchałam go ze zmarszczonym czołem. – Razem postanowiliśmy więc cię śledzić.
                - A czemu ja o tym nic nie wiem? – spytał Beck podirytowany.
                - Bo widzieliśmy, że jesteś z nią. Tom najwyraźniej też. Więc zachowaliśmy to w milczeniu. Obserwowaliśmy cię uważnie. Od początku podejrzewaliśmy kim jesteś, o okłamałaś Jess przy sprawie z Jack’iem, ale stuprocentową pewność zyskaliśmy niedawno. Kiedy zobaczyłaś Jim’a.  
                - Jak? – spytałam po prostu.
                - Jess rozpoznaje, czy ktoś prze niej kłamie. Gabriel zaś zmienia się w kruka i może stać się niewidzialny. Miał wartę, kiedy pojawił się Jim.
                - Wartę?
                -  No wiesz... – zmieszał się. – Naprawdę, nie chcieliśmy co robić na złość ani nic takiego i serio cię polubiliśmy, ale na początku chcieliśmy mieć pewność, że nie jesteś szpiegiem, czy coś. Stare nawyki dają się we znaki. – podrapał się po karku zakłopotany.
                - Czyli cały ten czas...
                - Cię obserwowaliśmy, tak. Wybacz. – mruknął, a wszyscy spuścili skruszeni wzrok – Wiemy, że nie chcesz nas zdradzić. Słyszeliśmy jak nas broniłaś. Nie chciałaś nam powiedzieć, by nas chronić. I dziękujemy ci za to... tylko już jesteśmy w tym od początku.       
Zamknęłam oczy.    
                - Rozumiemy, że możesz nam to mieć za złe...
                - Nie. O dziwo, nie mam. Ale to dowodzi tylko jaka jestem beznadziejna.
                - Że co? Wcale nie! Dziewczyno, jesteś super potężną wampirzycą, a jak będziesz miała jeszcze nas, to pokonamy Jima z palcem w...
                - Nie wiesz, co mówisz – przerwałam jej. Zakryłam twarz dłońmi. – Ale to ułatwia sprawę. Ale wyjaśnijcie mi jedną sprawę.
                - Tak? – powiedział Bill.
                -  Śledziliście mnie odkąd tu przyszłam, tak?
                - Tak. – powiedziała Jess.
                - Wiecie o mnie dużo, prawda.
                - Z grubsza tak. – odparł Bill
                - To jak możecie siedzieć tu ze mną i spokojnie rozmawiać, skoro powinniście mnie nienawidzić i samemu wydać Jimowi? – spytałam.
Wszyscy spojrzeli na mnie jak na wariatkę, a ja uniosłam brew. Oczy błysnęły mi na sekundę czerwienią.
                - Cóż... wiemy, że uważasz się za potwora, ale my tak nie myślimy. – powiedział Marco.
                - Jesteś cały czas naszą Bellą. I nic tego nie zmieni – dodała Jess
                - Więc skoro my przełamaliśmy swoją niechęć do wampirów, to ty przełam swoją niechęć do siebie – dorzucił Gabriel.
                - Właśnie – dopowiedziała równocześnie Ginny z Billem. Spojrzałam po twarzach wszystkich. Uśmiechali się pokrzepiająco. Pokręciłam głową.
                - Naprawdę nie zasłużyłam na takich przyjaciół. – powiedziałam, a wszyscy się roześmiali. Sama uśmiechnęłam się lekko. Tom ścisnął  moją dłoń pod stołem i rzucił mi spojrzenie mówiące „widzisz, miałem rację.” Wywróciłam oczami. Teraz tylko jedno pytanie: Co dalej?

C.D.N.


Tak, tak, wiem. Jestem beznadziejna, okrutna i straszna D: Opuściłam was na tak długi czas w takim momencie. Macie prawo mnie nienawidzić. Ale wróciłam. Może postu nie będą tak często, bo, ćóż, szkoła daje mi nieźle w kość, ale wrócę, zawsze wrócę. Sama chcę wiedzieć, jak to się skończy :P 

Historia zbliża się do swojego kulminacyjnego momentu i myślę, że nie będzie to więcej niż dwanaście rozdziałów. Jeszcze trochę się wydarzy. Kolejny post powinien pojawić się na końcu przyszłego lub jeszcze następnego tygodnia. Ale będzie! 

Jamij