środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział X - Walka i Biel



Rozdział 10


Bella

Walka i Biel

Weszłam do damskiej szatni. W środku było duszno. Około dziesięciu dziewczyn przebierało się rozmawiając między sobą. Całe pomieszczenie było wyłożone kafelkami koloru kości słoniowej, a na ścianach wisiały haki na ubrania. Westchnęłam cicho i podeszłam do kawałka wolnej przestrzeni. Zaczęłam się przebierać w nowe, sztywne kimono.
Sala była wielka. Linoleum na podłodze lśniło czystością, a ściany wyłożone były materiałem dźwiękoszczelnym. Połowę sali zajmowała             niebieska mata z pianki. Wszyscy zdejmowali przed nią buty i siadali po turecku. Poszłam za ich przykładem. Nie wiadomo czemu, większość dziewczyn siadała z tyłu. Ignorując je, usiadłam bardziej z przodu i czekałam na to, co się wydarzy.
Po chwili na salę gimnastyczną zaczęły wchodzić chłopaki i siadać na macie. Większość z nich również trzymała się z tyłu. Zmarszczyłam lekko czoło. O co im chodzi? Nagle znikąd pojawił się wysoki, barczysty mężczyzna w kimonie i z czarnym pasem.
- Witajcie. Dzisiaj wymyśliłem dla nas nową formę ćwiczeń, która powinna was zdopingować do przykładania się do tego przedmiotu. A mianowicie; walki w ręcz. Każdy z was będzie musiał walczyć z wyznaczoną przeze mnie osobą. Przegrany schodzi i robi pompki do końca lekcji. Zwycięzca zostaje i walczy dalej. – powiedział stanowczo. Kilka osób jęknęło cicho, a ja słyszałam niezadowolone szepty z tyłu, dzięki swojemu wrażliwemu słuchowi.
 Przez sekundę badałam ich umysły i nagle zrozumiałam, czemu większość siada z tyłu. Oni się go bali! Uśmiechnęłam się lekko. Kiedy sensei kazał nam usiąść w kole, zobaczyłam szafirowy tatuaż owijający się wokół jego nadgarstka i dłoni. Miał kształt japońskich znaków, ale… jakiś innych. Znałam język japoński, ale tych znaków nie potrafiłam rozczytać.
 Pierwszy był jakiś dwóch chłopaków. Jeden mnie zainteresował. Miał całkiem białe włosy i niemal czarne oczy z tajemniczym czerwonym błyskiem…

       

Wodziłam za nim wzrokiem. Ukłonił się przeciwnikowi i zaczęła się walka. Na początku przyjął postawę obronną. Markował, unikał ciosów, czekał… A gdy przeciwnik się odsłonił zaatakował i dwoma ruchami powalił go na ziemię. Byłam pod wrażeniem. Kolejna była drobna dziewczyna, jedna z rozchichotanych blondynek, co plotkują bez przerwy. Pokonał ją bez trudu. Po paru sekundach leżała już na macie. Zaczęłam obserwować uważniej jego ruchy. Znał tutejszych uczniów i dostosowywał się do ich siły i umiejętności. Kiedy ktoś jest silniejszy, wykorzystuje swoją szybkość i unika ciosów, by potem błyskawicznie zaatakować. Gdy ktoś jest od niego słabszy, od razu atakuje, ale tak, by się zbytnio nie zmęczyć. U szybszych wykorzystuje odsłonięte wrażliwe części ciała i zakłóca ich równowagę. U reszty na przemian unika i atakuje, unika i atakuje. Uśmiechnęłam się triumfalnie pod nosem. Rozgryzłam go. Ciekawe co zrobi, gdy ja będę z nim walczyła?
W końcu przyszła moja kolej. Wstałam i podeszłam do koła.
- Jesteś nowa, prawda? – spytał sensei.
- Owszem – odparłam.
- Jak się nazywasz?
- Bella Night
- Na pewno chcesz walczyć? – spytał mnie. Uśmiechnęłam się do niego drapieżnie.
- Oczywiście. Nie o mnie proszę się martwić – powiedziałam cicho i odwróciłam się od niego do mojego przeciwnika. Najważniejsze jest pierwsze wrażenie. Starałam się stwarzać złudzenie, że jestem powolna, mała i słaba. Ukłoniliśmy się. Tak jak myślałam - zaczął mnie atakować. Z łatwością zablokowałam cios. Spojrzał na mnie zaskoczony. Mrugnęłam do niego i zanurkowałam pod jego ramieniem, podcinając mu nogę. Zachwiał się niebezpiecznie, ale szybko odzyskał równowagę. Przyjęłam pozycję obronną. Zaczęliśmy się okrążać jak lwy, które czekają na ruch przeciwnika. Z doświadczenia wiem, ze czasem lepiej nie atakować, by nie popełnić błędu odsłaniając się całkowicie. Widać było, że intensywnie myśli.
Zaatakował. Przewrotem uniknęłam ciosu i z powrotem wstałam stając ponownie na linii okręgu i powoli go okrążając. Zaskoczyłam go. Uśmiechnęłam się lekko. Ludzie. Tacy naiwni. Tym razem to ja zaatakowałam i uderzyłam go w splot słoneczny. Zgiął się w pół, ale zaraz wykonał kopniak z półobrotu. Jego stopa minęła o centymetr moją twarz. Uśmiech zniknął z mojej twarzy. Czas to kończyć. Ustawiłam pięści jak bokser, na wysokości twarzy. Łokcie blisko ciała, stawanie na palcach w lekkim rozkroku. Uderzył z pięści i pobliżu głowy. Odchyliłam się w bok unikając ciosy i złapałam go za nadgarstek przewracając przez ramię. Upadł z cichym stękiem na plecy i patrzył na mnie zaskoczony. Uśmiechnęłam się lekko i podałam mu dłoń. Po chwili wahania ujął ją, a ja pomogłam mu wstać. Wszyscy się na mnie gapili, ale miałam ich gdzieś. Uśmiechnęłam się lekko do przeciwnika.        
Teraz musiałam walczyć z resztą. Nawet się nie wysilałam. Czasem wystarczył jeden lub dwa ruchy, by przeciwnik leżał na macie. Znudziło mi się już to.
- Gratulacje! Wygrywa Bella! – powiedział sensei i odesłał nas do szatni. Umyłam się i przebrałam. Wychodząc z szatni wpadłam na  n i e g o.               
- Przepraszam, nie zauważyłem… - powiedział i urwał, gdy zobaczył, że to ja.
- Nie ma sprawy – powiedziałam. – Nieźle walczysz – stwierdziłam, gdy zaczęliśmy iść powoli w stronę szafek.
- Ekhm… dzięki. Ale i tak mnie pokonałaś. Właśnie, obserwowałem cię. Jesteś niesamowita! – powiedział, choć widziałam, że wiele go to wyznanie kosztuje. Prychnęłam cicho.
- Oczywiście.
- Tak. Jestem Tom. A ty jesteś nowa w Instytucie, prawda?  - spytał.
- Tak. Jestem Bella – powiedziałam powtarzając za nim. Uśmiechnął się lekko.
- Powiedz, gdzie się nauczyłaś tak walczyć? Nigdy czegoś podobnego nie widziałem – wzruszyłam ramionami.
- Praktycznie od urodzenie trenowałam sztuki walki, wiele razy walczyłam o życie. Coś takiego uczy – zamrugał zaskoczony,
- Niezłe miałaś przygody – powiedział. Zaśmiałam się cicho.
- Nic nie wiesz o moich przygodach. I hmm… lepiej dla nas obojga, by tak zostało – powiedziałam. – A ty gdzie się uczyłeś walczyć?
- Kiedy byłem mały, tata mnie uczył. Jest sensei’em i przykładał dużą wagę do sztuk walki. Poza tym to jedna z moich mocy: szybko się uczę i kopiuję – powiedział.
- Hmm… ciekawe. Musisz mieć świetne oceny – zauważyłam lekko marszcząc nos. Krew wszystkich Obdarzonych niezwykle silnie na mnie działała. Ale zacisnęłam tylko zęby i słuchałam. Tom zaśmiał się.
- Cóż, nie zaprzeczę. Co teraz masz?
- Hmm… plastykę, muzykę lub literaturę – powiedziałam z pamięci.
- A co wybierasz?
- Muzykę – odparłam zdecydowanie.
- Cóż, w takim razie mamy razem lekcję – powiedział i stanął. Okazało się, że byliśmy niedaleko mojej szafki. Dosłownie: miał szafkę oddaloną o trzy ode mnie. Podeszłam do swojej i wyciągnęłam cienką książkę i zeszyt z pięciolinią i kluczem wiolinowym. Jakby już widzieli, co wybiorę… Hmm…
- Faktycznie. Tylko czekam jeszcze na Beck’a. – powiedziałam i jakby na zawołanie, obok mnie pojawił się Beck. Uśmiechnął się do mnie.
- Hej, Bella. Kto to? – spytał.
- To jest Tom, chodzi ze mną na sztuki walki – przedstawiłam chłopaka.
- Hej, jestem Beck. To ty jesteś tym mistrzem? – spytał zaciekawiony. Tom się skrzywił.
- Już nie. Bella dzisiaj powaliła mnie i trzy czwarte całej grupy – Beck otworzył szeroko oczy za zdumienia.
- Serio?
-No – zamknęłam z trzaskiem szafkę.
- Dobra, dosyć tych ploteczek, czas na lekcje – stwierdziłam stanowczo. Spojrzeli na siebie z lekkimi uśmiechami – Co teraz masz? – spytałam Beck’a.
- Sztuki walki. A ty?
- Ja idę z Tom’em na muzykę. Do zobaczenia1 – krzyknęłam na odchodnym i poszłam z chłopakiem pod salę 22. W środku całe ściany oblepione były kartkami z nutami, informacjami o znanych muzykach, tytułach piosenek, piosenkarzy będących Obdarzonymi i wiele więcej, tylko nie mogłam wszystkiego pochłonąć wzrokiem.
                - Łał… - powiedziałam.
                - Co nie? Pani Gamma uwielbia taką sztukę – powiedział Tom. – Usiądziesz ze mną?
                - Mhm… - mruknęłam. I tak nikogo tu nie znałam, więc miałam do wyboru albo Tom’a, albo siedzenie samej z tyłu sali. Teraz usiedliśmy w drugiej ławce i czekaliśmy na nauczycielkę. Uczniowie powoli wlewali się do Sali zajmując swoje miejsca i rozmawiając między sobą. Wyciągnęłam z torby swój szkicownik. Była to stara, oprawiona w wypłowiałą, brązową skórę książka, którą miałam od dzieciństwa. Miała jako zamknięcie mały prostokącik z metalu, który rozpoznaje mój odcisk palca. Takie zabezpieczenie. Jest dla mnie jak pamiętnik i nikomu nie pozwalam go przeglądać. Bo i nie miałam komu go pokazywać… Otworzyłam ją na czystej stronie i zaczęłam rysować.
                - Co rysujesz? – spytał po chwili Tom, próbując zajrzeć mi przez rękę. Zasłoniłam dłonią rysunek.
                - Coś. Może ci potem pokażę – powiedziałam i dokładnie w tym momencie weszła nauczycielka. Z ulgą zamknęłam zeszyt i spojrzałam na nią. Była wysoką, młodą brunetką z dużymi, zielonymi oczami. Miała na sobie granatową sukienkę z czarnym pasem w talii i czarne szpilki. Jej przedramię oplatał tatuaż w kształcie pięciolinii i skomplikowanej melodii.
                - Witajcie dzieci.
                - Dzień dobry – powiedziała klasa. Profesor spojrzała w swoje papiery, a potem na klasę i na mnie.
                - Jak widzę mamy w klasie nową uczennicę. Bella Night, tak?
                - Tak, pani profesor – powiedziałam cicho.  
                - Witam na moich zajęciach muzyki, panno Night – powiedziała. –  W najbliższym czasie będziemy zajmować się śpiewem. Rozdam wam teksty i puszczę melodię. Mam nadzieję, że na następną lekcję nauczycie się go na pamięć – popatrzyła na nas. Potem kiwnęła ręką i teksty podfrunęły do nas i spoczęły na ławkach. Zaczęłam czytać tekst. Był dość łatwy. Pani Gamma zaczęła grać melodię na dużym, czarnym pianinie. Przymknęłam lekko oczy. Ach, muzyka… Próbowałam połączyć ją ze słowami i po chwili miałam ją już w głowie.
                - Dobrze. A teraz jedno z was wyjdzie na środek i spróbuje ją zaśpiewać – powiedziała. Rzucając nas na głęboką wodę, lekko mnie zaskoczyła, ale pozytywnie. Nit się nie zgłaszał. Nieśmiało uniosłam rękę w górę. Cóż, jak mus to mus.
                - Proszę, Bello, chodź na środek – powiedziała profesor zapraszając mnie gestem. Wyszłam zostawiając tekst na ławce. Już go nie potrzebowałam.



Stoję tu, nasza ostatnia godzina
Nie wierzę, że to koniec
Teraz chciałabym mieć moc
Aby zacząć wszystko od nowa
Bo wiem, że będę tęsknić, kiedy odejdziesz
A nie chciałabym tak odejść
Więc rusz się, nie masz nic do stracenia, nie

Jestem, korzystam z szansy, na co czekasz?
Mówię ci jako przyjaciółka, mogliśmy mieć dużo więcej
Nigdy nie myślałam, że dzięki komuś się tak poczuję
Więc uratuj mój dzień
Na co czekasz?
Na co czekasz?

Bez ciebie będę samotna
Więc wykorzystajmy dzisiejszy dzień
Czy kiedyś wspomniałam, że jesteś jedynym,
Który może sprawić, że dobrze się poczuję?
Teraz nie wiem kiedy cię zobaczę
Nie możesz powstrzymać cierpienia?
Więc rusz się, nie masz nic do stracenia, nie

Jestem, korzystam z szansy, na co czekasz?
Mówię ci jako przyjaciółka, mogliśmy mieć dużo więcej
Nigdy nie myślałam, że dzięki komuś się tak poczuję
Więc uratuj mój dzień

Nie rób ze mnie głupiej, nie mów, że się myliłam
Budując to tak długo w swojej głowie
Teraz nasz czas się kończy, więc musisz być silny
Jeśli chcesz, żeby było dobrze, przełamać lody, nie myśl drugi raz, zabierz mnie
Na co czekasz?
Nigdy nie myślałam, że dzięki komuś się tak poczuję
Więc uratuj mój dzień

Jestem, korzystam z szansy, na co czekasz?
Mówię ci jako przyjaciółka, mogliśmy mieć dużo więcej
Nigdy nie myślałam, że dzięki komuś się tak poczuję
Więc uratuj mój dzień
Na co czekasz?
Na co czekasz?

Przez chwilę panowała cisza. Wszyscy się na mnie gapili. Po chwili zrozumiałam i miałam ochotę trzasnąć się w głowę. Przyciąganie! Śpiew wampira hipnotyzuje i przyciąga. Na szczęście po chwili profesor Gamma się otrząsnęła i uśmiechnęła się do mnie szeroko.
                - Pięknie! Ma pani wielki talent, panno Night. Cieszę się bardzo, że pani do nas przyszła. Dawno nie słyszałam tak pięknego śpiewu – gadała. Kiwnęłam tylko głową i wróciłam szybko na miejsce. Może nieco zbyt szybko jak na człowieka, ale trudno.
                Pani profesor prowadziła dalej lekcje i kazała nam czasem razem śpiewać, ale cały czas jakiś uczeń się na mnie gapił. Siedziałam ze wzrokiem wbitym w blat. Nagle poczułam dotyk na dłoni i łaskotanie czyjegoś oddechu na policzku.
                - Zignoruj ich. Pięknie śpiewasz – usłyszałam szept Tom’a. Poczułam też zapach jego krwi, aż ślinka napłynęła mi do ust. Ale to zignorowałam. Za to spojrzałam mu w oczy. Uśmiechał się do mnie delikatnie. Był nieco oszołomiony, ale szczery. Uśmiechnęłam się delikatnie z wdzięcznością.
                Reszta lekcji minęła szybko. Ignorowałam spojrzenia uczniów i koncentrowałam się na słowach profesor Gammy. Gdy zadzwonił dzwonek, spokojnie wyszłam z sali z Tom’em.
- Pokarzesz mi, co narysowałaś? – szepnął nagle. Uśmiechnęłam się tajemniczo.
- Może potem – odszepnęłam.


C.D.N.

Tak jak prosiliście, dzisiaj będzie dłuższe opowiadanie. Zmieniłam też rodzaj rysunku. Jest on przeze mnie przerobiony komputerowo. Mam nadzieję, że wam się podoba i postaram się dodawać trochę częściej posty ;)

Pozdrawiam

Jamij ;)
 

6 komentarzy:

  1. Rysunek epickiiiiii! Tak jak rozdział, ale to szczegół ;) Czekam na nexta!

    Ciasteczkowy Potwór

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :3 W NN będzie kolejny rysunek tej serii ;)

      Usuń
  2. Co to jest splot słoneczny?
    Rozdział strasznie długi...
    Mam nadzieję, że ona zaprzyjaźni się też z jakimiś dziewczynami :)
    Powodzenia i zapraszam do mnie kiedymiloscstajesienienawiscia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Splot słoneczny, to miejsce tuż pod mostkiem, gdzie stykają się nerwy. Takie uderzenie bardzo boli i czasem może być niebezpieczne.

      Wszystko jest możliwe, to dopiero początek... :)

      Usuń
  3. Bella jest taka fascynująca ;) Czytam i czytam !!

    OdpowiedzUsuń