Rozdział 10
Bella
Walka i Biel
Weszłam
do damskiej szatni. W środku było duszno. Około dziesięciu dziewczyn
przebierało się rozmawiając między sobą. Całe pomieszczenie było wyłożone
kafelkami koloru kości słoniowej, a na ścianach wisiały haki na ubrania.
Westchnęłam cicho i podeszłam do kawałka wolnej przestrzeni. Zaczęłam się
przebierać w nowe, sztywne kimono.
Sala
była wielka. Linoleum na podłodze lśniło czystością, a ściany wyłożone były
materiałem dźwiękoszczelnym. Połowę sali zajmowała niebieska mata z pianki. Wszyscy zdejmowali przed nią
buty i siadali po turecku. Poszłam za ich przykładem. Nie wiadomo czemu,
większość dziewczyn siadała z tyłu. Ignorując je, usiadłam bardziej z przodu i
czekałam na to, co się wydarzy.
Po
chwili na salę gimnastyczną zaczęły wchodzić chłopaki i siadać na macie.
Większość z nich również trzymała się z tyłu. Zmarszczyłam lekko czoło. O co im
chodzi? Nagle znikąd pojawił się wysoki, barczysty mężczyzna w kimonie i z
czarnym pasem.
-
Witajcie. Dzisiaj wymyśliłem dla nas nową formę ćwiczeń, która powinna was
zdopingować do przykładania się do tego przedmiotu. A mianowicie; walki w ręcz.
Każdy z was będzie musiał walczyć z wyznaczoną przeze mnie osobą. Przegrany
schodzi i robi pompki do końca lekcji. Zwycięzca zostaje i walczy dalej. –
powiedział stanowczo. Kilka osób jęknęło cicho, a ja słyszałam niezadowolone
szepty z tyłu, dzięki swojemu wrażliwemu słuchowi.
Przez sekundę badałam ich umysły i nagle
zrozumiałam, czemu większość siada z tyłu. Oni się go bali! Uśmiechnęłam się
lekko. Kiedy sensei kazał nam usiąść w kole, zobaczyłam szafirowy tatuaż
owijający się wokół jego nadgarstka i dłoni. Miał kształt japońskich znaków,
ale… jakiś innych. Znałam język japoński, ale tych znaków nie potrafiłam
rozczytać.
Pierwszy był jakiś dwóch chłopaków. Jeden mnie
zainteresował. Miał całkiem białe włosy i niemal czarne oczy z tajemniczym
czerwonym błyskiem…
Wodziłam
za nim wzrokiem. Ukłonił się przeciwnikowi i zaczęła się walka. Na początku
przyjął postawę obronną. Markował, unikał ciosów, czekał… A gdy przeciwnik się
odsłonił zaatakował i dwoma ruchami powalił go na ziemię. Byłam pod wrażeniem.
Kolejna była drobna dziewczyna, jedna z rozchichotanych blondynek, co plotkują
bez przerwy. Pokonał ją bez trudu. Po paru sekundach leżała już na macie.
Zaczęłam obserwować uważniej jego ruchy. Znał tutejszych uczniów i dostosowywał
się do ich siły i umiejętności. Kiedy ktoś jest silniejszy, wykorzystuje swoją
szybkość i unika ciosów, by potem błyskawicznie zaatakować. Gdy ktoś jest od
niego słabszy, od razu atakuje, ale tak, by się zbytnio nie zmęczyć. U
szybszych wykorzystuje odsłonięte wrażliwe części ciała i zakłóca ich
równowagę. U reszty na przemian unika i atakuje, unika i atakuje. Uśmiechnęłam
się triumfalnie pod nosem. Rozgryzłam go. Ciekawe co zrobi, gdy ja będę z nim
walczyła?
W
końcu przyszła moja kolej. Wstałam i podeszłam do koła.
-
Jesteś nowa, prawda? – spytał sensei.
-
Owszem – odparłam.
- Jak
się nazywasz?
-
Bella Night
- Na
pewno chcesz walczyć? – spytał mnie. Uśmiechnęłam się do niego drapieżnie.
-
Oczywiście. Nie o mnie proszę się martwić – powiedziałam cicho i odwróciłam się
od niego do mojego przeciwnika. Najważniejsze jest pierwsze wrażenie. Starałam
się stwarzać złudzenie, że jestem powolna, mała i słaba. Ukłoniliśmy się. Tak
jak myślałam - zaczął mnie atakować. Z łatwością zablokowałam cios. Spojrzał na
mnie zaskoczony. Mrugnęłam do niego i zanurkowałam pod jego ramieniem,
podcinając mu nogę. Zachwiał się niebezpiecznie, ale szybko odzyskał równowagę.
Przyjęłam pozycję obronną. Zaczęliśmy się okrążać jak lwy, które czekają na
ruch przeciwnika. Z doświadczenia wiem, ze czasem lepiej nie atakować, by nie
popełnić błędu odsłaniając się całkowicie. Widać było, że intensywnie myśli.
Zaatakował.
Przewrotem uniknęłam ciosu i z powrotem wstałam stając ponownie na linii okręgu
i powoli go okrążając. Zaskoczyłam go. Uśmiechnęłam się lekko. Ludzie. Tacy
naiwni. Tym razem to ja zaatakowałam i uderzyłam go w splot słoneczny. Zgiął
się w pół, ale zaraz wykonał kopniak z półobrotu. Jego stopa minęła o centymetr
moją twarz. Uśmiech zniknął z mojej twarzy. Czas to kończyć. Ustawiłam pięści
jak bokser, na wysokości twarzy. Łokcie blisko ciała, stawanie na palcach w
lekkim rozkroku. Uderzył z pięści i pobliżu głowy. Odchyliłam się w bok
unikając ciosy i złapałam go za nadgarstek przewracając przez ramię. Upadł z cichym
stękiem na plecy i patrzył na mnie zaskoczony. Uśmiechnęłam się lekko i podałam
mu dłoń. Po chwili wahania ujął ją, a ja pomogłam mu wstać. Wszyscy się na mnie
gapili, ale miałam ich gdzieś. Uśmiechnęłam się lekko do przeciwnika.
Teraz
musiałam walczyć z resztą. Nawet się nie wysilałam. Czasem wystarczył jeden lub
dwa ruchy, by przeciwnik leżał na macie. Znudziło mi się już to.
-
Gratulacje! Wygrywa Bella! – powiedział sensei i odesłał nas do szatni. Umyłam
się i przebrałam. Wychodząc z szatni wpadłam na
n i e g o.
-
Przepraszam, nie zauważyłem… - powiedział i urwał, gdy zobaczył, że to ja.
- Nie
ma sprawy – powiedziałam. – Nieźle walczysz – stwierdziłam, gdy zaczęliśmy iść
powoli w stronę szafek.
-
Ekhm… dzięki. Ale i tak mnie pokonałaś. Właśnie, obserwowałem cię. Jesteś
niesamowita! – powiedział, choć widziałam, że wiele go to wyznanie kosztuje.
Prychnęłam cicho.
-
Oczywiście.
- Tak.
Jestem Tom. A ty jesteś nowa w Instytucie, prawda? - spytał.
- Tak.
Jestem Bella – powiedziałam powtarzając za nim. Uśmiechnął się lekko.
-
Powiedz, gdzie się nauczyłaś tak walczyć? Nigdy czegoś podobnego nie widziałem
– wzruszyłam ramionami.
-
Praktycznie od urodzenie trenowałam sztuki walki, wiele razy walczyłam o życie.
Coś takiego uczy – zamrugał zaskoczony,
- Niezłe
miałaś przygody – powiedział. Zaśmiałam się cicho.
- Nic
nie wiesz o moich przygodach. I hmm… lepiej dla nas obojga, by tak zostało –
powiedziałam. – A ty gdzie się uczyłeś walczyć?
-
Kiedy byłem mały, tata mnie uczył. Jest sensei’em i przykładał dużą wagę do
sztuk walki. Poza tym to jedna z moich mocy: szybko się uczę i kopiuję –
powiedział.
- Hmm…
ciekawe. Musisz mieć świetne oceny – zauważyłam lekko marszcząc nos. Krew
wszystkich Obdarzonych niezwykle silnie na mnie działała. Ale zacisnęłam tylko
zęby i słuchałam. Tom zaśmiał się.
- Cóż,
nie zaprzeczę. Co teraz masz?
- Hmm…
plastykę, muzykę lub literaturę – powiedziałam z pamięci.
- A co
wybierasz?
-
Muzykę – odparłam zdecydowanie.
- Cóż,
w takim razie mamy razem lekcję – powiedział i stanął. Okazało się, że byliśmy
niedaleko mojej szafki. Dosłownie: miał szafkę oddaloną o trzy ode mnie.
Podeszłam do swojej i wyciągnęłam cienką książkę i zeszyt z pięciolinią i
kluczem wiolinowym. Jakby już widzieli, co wybiorę… Hmm…
-
Faktycznie. Tylko czekam jeszcze na Beck’a. – powiedziałam i jakby na
zawołanie, obok mnie pojawił się Beck. Uśmiechnął się do mnie.
- Hej,
Bella. Kto to? – spytał.
- To
jest Tom, chodzi ze mną na sztuki walki – przedstawiłam chłopaka.
- Hej,
jestem Beck. To ty jesteś tym mistrzem? – spytał zaciekawiony. Tom się
skrzywił.
- Już
nie. Bella dzisiaj powaliła mnie i trzy czwarte całej grupy – Beck otworzył
szeroko oczy za zdumienia.
-
Serio?
-No –
zamknęłam z trzaskiem szafkę.
-
Dobra, dosyć tych ploteczek, czas na lekcje – stwierdziłam stanowczo. Spojrzeli
na siebie z lekkimi uśmiechami – Co teraz masz? – spytałam Beck’a.
-
Sztuki walki. A ty?
- Ja
idę z Tom’em na muzykę. Do zobaczenia1 – krzyknęłam na odchodnym i poszłam z
chłopakiem pod salę 22. W środku całe ściany oblepione były kartkami z nutami,
informacjami o znanych muzykach, tytułach piosenek, piosenkarzy będących
Obdarzonymi i wiele więcej, tylko nie mogłam wszystkiego pochłonąć wzrokiem.
- Łał… - powiedziałam.
- Co nie? Pani Gamma uwielbia taką sztukę – powiedział
Tom. – Usiądziesz ze mną?
- Mhm… - mruknęłam. I tak nikogo tu nie znałam, więc
miałam do wyboru albo Tom’a, albo siedzenie samej z tyłu sali. Teraz usiedliśmy
w drugiej ławce i czekaliśmy na nauczycielkę. Uczniowie powoli wlewali się do Sali
zajmując swoje miejsca i rozmawiając między sobą. Wyciągnęłam z torby swój
szkicownik. Była to stara, oprawiona w wypłowiałą, brązową skórę książka, którą
miałam od dzieciństwa. Miała jako zamknięcie mały prostokącik z metalu, który
rozpoznaje mój odcisk palca. Takie zabezpieczenie. Jest dla mnie jak pamiętnik
i nikomu nie pozwalam go przeglądać. Bo i nie miałam komu go pokazywać… Otworzyłam
ją na czystej stronie i zaczęłam rysować.
- Co rysujesz? – spytał po chwili Tom, próbując
zajrzeć mi przez rękę. Zasłoniłam dłonią rysunek.
- Coś. Może ci potem pokażę – powiedziałam i
dokładnie w tym momencie weszła nauczycielka. Z ulgą zamknęłam zeszyt i
spojrzałam na nią. Była wysoką, młodą brunetką z dużymi, zielonymi oczami.
Miała na sobie granatową sukienkę z czarnym pasem w talii i czarne szpilki. Jej
przedramię oplatał tatuaż w kształcie pięciolinii i skomplikowanej melodii.
- Witajcie dzieci.
- Dzień dobry – powiedziała klasa. Profesor spojrzała
w swoje papiery, a potem na klasę i na mnie.
- Jak widzę mamy w klasie nową uczennicę. Bella Night,
tak?
- Tak, pani profesor – powiedziałam cicho.
- Witam na moich zajęciach muzyki, panno Night –
powiedziała. – W najbliższym czasie będziemy
zajmować się śpiewem. Rozdam wam teksty i puszczę melodię. Mam nadzieję, że na
następną lekcję nauczycie się go na pamięć – popatrzyła na nas. Potem kiwnęła
ręką i teksty podfrunęły do nas i spoczęły na ławkach. Zaczęłam czytać tekst.
Był dość łatwy. Pani Gamma zaczęła grać melodię na dużym, czarnym pianinie.
Przymknęłam lekko oczy. Ach, muzyka… Próbowałam połączyć ją ze słowami i po
chwili miałam ją już w głowie.
- Dobrze. A teraz jedno z was wyjdzie na środek i
spróbuje ją zaśpiewać – powiedziała. Rzucając nas na głęboką wodę, lekko mnie
zaskoczyła, ale pozytywnie. Nit się nie zgłaszał. Nieśmiało uniosłam rękę w
górę. Cóż, jak mus to mus.
- Proszę, Bello, chodź na środek – powiedziała
profesor zapraszając mnie gestem. Wyszłam zostawiając tekst na ławce. Już go
nie potrzebowałam.
Stoję tu, nasza ostatnia godzina
Nie wierzę, że to koniec
Teraz chciałabym mieć moc
Aby zacząć wszystko od nowa
Bo wiem, że będę tęsknić, kiedy odejdziesz
A nie chciałabym tak odejść
Więc rusz się, nie masz nic do stracenia,
nie
Jestem, korzystam z szansy, na co czekasz?
Mówię ci jako przyjaciółka, mogliśmy mieć
dużo więcej
Nigdy nie myślałam, że dzięki komuś się tak
poczuję
Więc uratuj mój dzień
Na co czekasz?
Na co czekasz?
Bez ciebie będę samotna
Więc wykorzystajmy dzisiejszy dzień
Czy kiedyś wspomniałam, że jesteś jedynym,
Który może sprawić, że dobrze się poczuję?
Teraz nie wiem kiedy cię zobaczę
Nie możesz powstrzymać cierpienia?
Więc rusz się, nie masz nic do stracenia,
nie
Jestem, korzystam z szansy, na co czekasz?
Mówię ci jako przyjaciółka, mogliśmy mieć
dużo więcej
Nigdy nie myślałam, że dzięki komuś się tak
poczuję
Więc uratuj mój dzień
Nie rób ze mnie głupiej, nie mów, że się
myliłam
Budując to tak długo w swojej głowie
Teraz nasz czas się kończy, więc musisz być
silny
Jeśli chcesz, żeby było dobrze, przełamać
lody, nie myśl drugi raz, zabierz mnie
Na co czekasz?
Nigdy nie myślałam, że dzięki komuś się tak
poczuję
Więc uratuj mój dzień
Jestem, korzystam z szansy, na co czekasz?
Mówię ci jako przyjaciółka, mogliśmy mieć
dużo więcej
Nigdy nie myślałam, że dzięki komuś się tak
poczuję
Więc uratuj mój dzień
Na co czekasz?
Na co czekasz?
Przez
chwilę panowała cisza. Wszyscy się na mnie gapili. Po chwili zrozumiałam i
miałam ochotę trzasnąć się w głowę. Przyciąganie! Śpiew wampira hipnotyzuje i
przyciąga. Na szczęście po chwili profesor Gamma się otrząsnęła i uśmiechnęła się
do mnie szeroko.
- Pięknie! Ma pani wielki
talent, panno Night. Cieszę się bardzo, że pani do nas przyszła. Dawno nie
słyszałam tak pięknego śpiewu – gadała. Kiwnęłam tylko głową i wróciłam szybko
na miejsce. Może nieco zbyt szybko jak na człowieka, ale trudno.
Pani profesor prowadziła dalej
lekcje i kazała nam czasem razem śpiewać, ale cały czas jakiś uczeń się na mnie
gapił. Siedziałam ze wzrokiem wbitym w blat. Nagle poczułam dotyk na dłoni i
łaskotanie czyjegoś oddechu na policzku.
- Zignoruj ich. Pięknie śpiewasz
– usłyszałam szept Tom’a. Poczułam też zapach jego krwi, aż ślinka napłynęła mi
do ust. Ale to zignorowałam. Za to spojrzałam mu w oczy. Uśmiechał się do mnie
delikatnie. Był nieco oszołomiony, ale szczery. Uśmiechnęłam się delikatnie z
wdzięcznością.
Reszta lekcji minęła szybko. Ignorowałam
spojrzenia uczniów i koncentrowałam się na słowach profesor Gammy. Gdy
zadzwonił dzwonek, spokojnie wyszłam z sali z Tom’em.
- Pokarzesz mi, co narysowałaś? – szepnął nagle. Uśmiechnęłam
się tajemniczo.
- Może potem – odszepnęłam.
C.D.N.
Tak jak prosiliście, dzisiaj będzie dłuższe opowiadanie. Zmieniłam też rodzaj rysunku. Jest on przeze mnie przerobiony komputerowo. Mam nadzieję, że wam się podoba i postaram się dodawać trochę częściej posty ;)
Pozdrawiam
Jamij ;)
Rysunek epickiiiiii! Tak jak rozdział, ale to szczegół ;) Czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńCiasteczkowy Potwór
Dziękuję :3 W NN będzie kolejny rysunek tej serii ;)
UsuńCo to jest splot słoneczny?
OdpowiedzUsuńRozdział strasznie długi...
Mam nadzieję, że ona zaprzyjaźni się też z jakimiś dziewczynami :)
Powodzenia i zapraszam do mnie kiedymiloscstajesienienawiscia.blogspot.com
Splot słoneczny, to miejsce tuż pod mostkiem, gdzie stykają się nerwy. Takie uderzenie bardzo boli i czasem może być niebezpieczne.
UsuńWszystko jest możliwe, to dopiero początek... :)
Bella jest taka fascynująca ;) Czytam i czytam !!
OdpowiedzUsuńMiłej lektury ;)
Usuń