niedziela, 13 października 2013

Rozdział XX - Obietnica i wiedza

Rozdział XX


Bella

Obietnica i wiedza

                Siedziałam przy stołówce z nieobecnym wyrazem twarzy. Tom co jakiś czas zerkał na mnie z niepokojem. A ja toczyłam zażartą walkę z Beckiem.
               
                Nawet się nie waż!

                Bo co?

                Bo rano obudzisz się bez twarzy. – warknęłam wściekle w myślach.
               
                Wiesz, co myślę o twoich groźbach.

                Coraz bardzie skłaniasz mnie ku myśli, by je spełnić.

                Bo ci uwierzę.
               
                To uwierz. Nie mam ostatnio nastroju na twoje wyskoki.

                Moje? To ty masz jakiś masochistyczne zapędy!  - burknął Beck, rzucając mi ponure spojrzenie znad swojej kanapki.

                Weź przejrzyj na oczy!

Zamknęłam znów swój umysł. Beck westchnął przeciągle. Zerknęłam na resztę i z zaskoczeniem zauważyłam, że Jess patrzy na mnie z lekką irytacją.
                - Co za rozmowa na ominęła? – spytała. Wszyscy przenieśli na nas wzrok.
                - Nie ważne – burknęłam i zaczęłam mieszać widelcem w swojej nawet nie zaczętej sałatce. Dziewczyna wydała z siebie dźwięk irytacji.
                - No weeeź!
Nie odpowiedziałam. Jess westchnęła tylko ciężko i patrzyła na mnie spod byka. Beck już od trzech dni próbował mnie namówić do  tego, bym wciągnęła wszystkich w moją sprawę z Jimem. A ja uparcie mu odmawiałam. Nawet w tej chwili czułam nacisk jego myśli, próbujących przebić się przez mój mentalny mur. Rzuciłam mu piorunujące spojrzenie i ucisk lekko osłabł. Ale nie zniknął.
                - Choć na chwilę – szepnął mi Tom do ucha. Zerknęłam na niego, ale jak zwykle nie dało się odczytać tego, co dokładnie myśli. Westchnęłam cicho i wstałam od stołu. Wszyscy odprowadzili nas wzrokiem. Wyszliśmy na dziedziniec przed stołówką, gdzie stały stoły piknikowe. Weszliśmy za drzewa. Tom oparł się o jedno z drzew, a ja stanęłam przed nim. Przez chwilę patrzył na mnie po prostu. Czekałam na to, co powie. Po chwili jego rysy złagodniały, a on podszedł i przytulił mnie. Byliśmy parą dopiero od kilku dni i nadal nie mogłam się do tego przyzwyczaić. Dlatego też przez chwilę się nie ruszałam, ale otrząsnęłam się i również go przytuliłam.
                - Nie widzisz, co staramy się zrobić? – szepnął w moje włosy.
                - Widzę – westchnęłam. – I nie bardzo rozumiem...
                - Czego nie rozumiesz?
                - Dlaczego tak bardzo chcecie mnie chronić. Narażacie się dla mnie. I chcecie narazić jeszcze więcej osób. To bez sensu.
                - Nic nie jest bez sensu. Im więcej osób będzie cię chronić, tym każdy z nas będzie narażony na mniejsze niebezpieczeństwo. Mogliby się nawzajem osłaniać. Nie jesteśmy słabi, Bella. Nie znasz naszych możliwości.
                Niechętnie to przyznawałam, ale miał rację. Nawet nie wiedziałam, jakie mają moce. Nie widziałam ku temu potrzeby, a oni nie pytali się również o moje moce. Myślałam, że ich znam. Myliłam się.
                - Może jest w tym trochę prawdy. Ale wiem, ze on was wykorzysta. Widzi, na kim mi zależy i użyje was, by do mnie dotrzeć. Zabije was.
                - Nie damy się. Nie martw się, naprawdę. Obiecuję, że wszyscy z tego cało wyjdziemy. Wszyscy.
Odsunęłam się, by spojrzeć mu w oczy. Były śmiertelnie poważne. „Za to go kocham”.
                - Obiecujesz?
                - Obiecuję.
Przez chwilę po prostu na siebie patrzeliśmy. Przez ten krótki okres Tom stał się dla mnie bardzo ważny. Nie przeżyłabym, gdyby cokolwiek mu się stało. Westchnęłam cicho.
                - Zgoda. – powiedziałam, poddając się. Tom uśmiechnął się do mnie.
                - Serio?
                - No... – mruknęłam niechętnie. Przerwał mi pocałunek chłopaka. Zamrugałam zaskoczona.
                - Dziękuję – powiedział. – Teraz wszystko się ułoży.
                - Bez przesady – burknęłam, ale wiedziałam, że ta decyzja zmieni wszystko. Przerażało mnie to, ale uparcie odpychałam od siebie lęk. Tom pogłaskał mnie po lekko zarumienionym policzku.
                - Wiesz, że musisz to zrobić teraz? Nim będzie za późno?
                - Ech... wiem. Ale jeśli sami będą chcieli mnie dopaść, nie powstrzymuj mnie.
Zesztywniał.
                - Haha. Bardzo śmieszne. Nie zrobią tego. Wiem, że nie. – powiedział. W jego myślach usłyszałam jednak: Ale jeśli spróbują, to skończy się zabawa.    
Pokręciłam głową, ale uśmiechnęłam się lekko mimo woli.
                - Faceci.
Wywrócił oczami.
                - Idziemy?
Kiwnęłam głową. Wróciliśmy do stolika. Wszyscy patrzyli na nas. Beck wymownie, próbując mi przekazać, co mam robić. Zignorowałam go. Za to Jess i Marco, wymienili ze sobą szybkie spojrzenia i zerkali na mnie z ukosa. Usiedliśmy, a ja spojrzałam na Tom’a cierpiętniczo. Mrugnął do mnie dodając otuchy. Zawsze był poważny, ale czasem zastanawiałam się, czy życie nie jest dla niego jednym wielkim żartem. Wypuściłam powietrze z ust z cichym sapnięciem i zaczęłam:
                - Słuchajcie... musimy... muszę wam coś powiedzieć...
Wszyscy przenieśli na mnie wzrok. Beck zerknął na Tom’a pytająco, a ten kiwnął głową. Przebiegły drań wszystko sobie zaplanował. Jess przechyliła głowę na bok
                - Co takiego?
                - Kiedy się poznaliśmy... nie byłam z wami do końca szczera. W ogóle nie byłam z wami szczera.
                - W sprawie...? – spytał Gabriel. Spojrzałam na niego. Zawsze był cichy, ale kiedy coś mówił, to szczerze. Bałam się tego, co powie.
                - W sprawie tego kim  n a p r a w d ę  jestem.  Bo jestem...
                - Wampirzycą pochodzącą ze szlacheckiej rodziny, którą goni samozwańczy, oszalały wampir, który chce cię zabić i przejąć władzę nad magicznym królestwem wampirów, Ordrackiem. – wtrąciła Jess na jednym wydechu.
Zatkało mnie. Czułam, że Beck’a i Tom’a również.
                - nie... to... ty... wy... ŻE CO? – zdołałam wykrztusić.
                - Wiedzieliście? Skąd? – spytał Tom.              
                - I najważniejsze, czemu nic nam nie powiedzieliście?!
                - Już wyjaśniam – zaczął Marco. – Razem z Jess od razu wydawałaś nam się dziwna, ale Gabriel, Bill i Ginny uważali tak samo. – teraz, kiedy mówił, jego energia zaczęła być jeszcze bardziej wyraźna. Złote włosy i oczy jakby lśniły. Słuchałam go ze zmarszczonym czołem. – Razem postanowiliśmy więc cię śledzić.
                - A czemu ja o tym nic nie wiem? – spytał Beck podirytowany.
                - Bo widzieliśmy, że jesteś z nią. Tom najwyraźniej też. Więc zachowaliśmy to w milczeniu. Obserwowaliśmy cię uważnie. Od początku podejrzewaliśmy kim jesteś, o okłamałaś Jess przy sprawie z Jack’iem, ale stuprocentową pewność zyskaliśmy niedawno. Kiedy zobaczyłaś Jim’a.  
                - Jak? – spytałam po prostu.
                - Jess rozpoznaje, czy ktoś prze niej kłamie. Gabriel zaś zmienia się w kruka i może stać się niewidzialny. Miał wartę, kiedy pojawił się Jim.
                - Wartę?
                -  No wiesz... – zmieszał się. – Naprawdę, nie chcieliśmy co robić na złość ani nic takiego i serio cię polubiliśmy, ale na początku chcieliśmy mieć pewność, że nie jesteś szpiegiem, czy coś. Stare nawyki dają się we znaki. – podrapał się po karku zakłopotany.
                - Czyli cały ten czas...
                - Cię obserwowaliśmy, tak. Wybacz. – mruknął, a wszyscy spuścili skruszeni wzrok – Wiemy, że nie chcesz nas zdradzić. Słyszeliśmy jak nas broniłaś. Nie chciałaś nam powiedzieć, by nas chronić. I dziękujemy ci za to... tylko już jesteśmy w tym od początku.       
Zamknęłam oczy.    
                - Rozumiemy, że możesz nam to mieć za złe...
                - Nie. O dziwo, nie mam. Ale to dowodzi tylko jaka jestem beznadziejna.
                - Że co? Wcale nie! Dziewczyno, jesteś super potężną wampirzycą, a jak będziesz miała jeszcze nas, to pokonamy Jima z palcem w...
                - Nie wiesz, co mówisz – przerwałam jej. Zakryłam twarz dłońmi. – Ale to ułatwia sprawę. Ale wyjaśnijcie mi jedną sprawę.
                - Tak? – powiedział Bill.
                -  Śledziliście mnie odkąd tu przyszłam, tak?
                - Tak. – powiedziała Jess.
                - Wiecie o mnie dużo, prawda.
                - Z grubsza tak. – odparł Bill
                - To jak możecie siedzieć tu ze mną i spokojnie rozmawiać, skoro powinniście mnie nienawidzić i samemu wydać Jimowi? – spytałam.
Wszyscy spojrzeli na mnie jak na wariatkę, a ja uniosłam brew. Oczy błysnęły mi na sekundę czerwienią.
                - Cóż... wiemy, że uważasz się za potwora, ale my tak nie myślimy. – powiedział Marco.
                - Jesteś cały czas naszą Bellą. I nic tego nie zmieni – dodała Jess
                - Więc skoro my przełamaliśmy swoją niechęć do wampirów, to ty przełam swoją niechęć do siebie – dorzucił Gabriel.
                - Właśnie – dopowiedziała równocześnie Ginny z Billem. Spojrzałam po twarzach wszystkich. Uśmiechali się pokrzepiająco. Pokręciłam głową.
                - Naprawdę nie zasłużyłam na takich przyjaciół. – powiedziałam, a wszyscy się roześmiali. Sama uśmiechnęłam się lekko. Tom ścisnął  moją dłoń pod stołem i rzucił mi spojrzenie mówiące „widzisz, miałem rację.” Wywróciłam oczami. Teraz tylko jedno pytanie: Co dalej?

C.D.N.


Tak, tak, wiem. Jestem beznadziejna, okrutna i straszna D: Opuściłam was na tak długi czas w takim momencie. Macie prawo mnie nienawidzić. Ale wróciłam. Może postu nie będą tak często, bo, ćóż, szkoła daje mi nieźle w kość, ale wrócę, zawsze wrócę. Sama chcę wiedzieć, jak to się skończy :P 

Historia zbliża się do swojego kulminacyjnego momentu i myślę, że nie będzie to więcej niż dwanaście rozdziałów. Jeszcze trochę się wydarzy. Kolejny post powinien pojawić się na końcu przyszłego lub jeszcze następnego tygodnia. Ale będzie! 

Jamij 

środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział XIX - Przesłuchanie w sprawie "J."


Rozdział XIX


Jim

                Obserwowałem ją z ukrycia. Tyle razy mi się wymykała.  Sprytna smarkula. Ale to już ostatni raz. Już mi nie ucieknie.
Choć, mała ptaszyno. – mruknąłem w myślach, odsłaniając kły w drapieżnym uśmiechu. Otworzyłem oczy, tracąc tym z widoku ją i jej chłopaka. Znalazłem ją. Teraz muszę tylko ją dorwać.

Tom

Przesłuchanie w sprawie „J.”


                Spojrzałem głęboko w jej ciemne, bezdenne oczy. Błyszczały uroczo, pokazując wszystko, co chciałem wiedzieć.
                - Bella... – szepnąłem. Pogładziłem ją delikatnie po policzku. Uśmiechnęła się lekko. Pochyliłem się, by jeszcze raz ją pocałować. Byłem szczęśliwy, że wreszcie zdobyłem się na odwagę i to zrobiłem. Zbierałem się w sobie, by to zrobić, odkąd podjąłem decyzję i zaakceptowałem Bellę jako wampirzycę. Ale jakoś zawsze coś stawało mi na przeszkodzie... Teraz patrzyłem jej w oczy i wiedziałem, że postąpiłem słusznie.
                - Tom... – mruknęła.
                - Tak?
                - Następnym razem nie czekaj tak długo – powiedziała cicho. Uśmiechnąłem się.
                - Dobrze. – odparłem i przytuliłem ją mocno. Zarzuciła mi ręce na szyję, a ja podniosłem ją, okręcając się dookoła. Zaśmiała się.
                - Wracamy?
                - Mhm. – mruknęła łapiąc mnie za rękę. Tak ruszyliśmy do środka. Czułem się lekki i szczęśliwy jak nigdy. Miłość odurza, upaja i takie tam...


~ Następnego dnia ~


                Siedziałem u siebie w pokoju czytając książkę, gdy zadźwięczał mi telefon. Sms od Belli.
Chodź do pokoju 123. Beck robi przesłuchanie w sprawie J.  ._.
               
                Uśmiechnąłem się lekko. Wstałem i poszedłem zerkając na numerki drzwi. 121... 122... 123. Zapukałem dwa razy do drzwi.
                - Proszę! – rozległ się głos Beck’a. Nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Bella siedziała na jednym z łóżek po turecku, a naprzeciwko niej, na drugim łóżku siedział Beck ze zmarszczonym czołem. Dziewczyna była poddenerwowana i mrużyła gniewnie oczy. Kiedy zerknęła w moją stronę, uśmiechnęła się lekko, a ja odwzajemniłem to. Beck odwrócił się do mnie jeszcze bardziej marszcząc czoło.
                - Cześć Tom. Bella opowiadała mi o tym, co widzieliście koło magazynu. – powiedział cicho. Zerknąłem na dziewczynę, kierując do niej nieme pytanie. Ledwo zauważalnie pokręciła głową. Sekret pozostawał sekretem. Podszedłem do niej.
                - Mogę? – spytałem wskazując na łózko. Kiwnęła głową, przesuwając się na bok. Usiadłem zerkając na chłopaka. Uważnie nam się przyglądał. Chyba zawsze tak na nas patrzył, ale teraz zwróciłem na to większą uwagę i miałem się na baczności. Z jakiegoś powodu Bella nie powiedziała mu o tamtym zdarzeniu, a ja czułem, że Beck na razie nie powinien o tym wiedzieć.  
                - Więc jaka jest twoja wersja wydarzeń? – spytał. Normalnie jak na komisariacie.
                - Nic takiego. Rozmawiałem z Bellą przy ławkach, nagle ona krzyknęła i pobiegła w stronę magazynu. Pobiegłem za nią i zastałem ja samą klęczącą przy budynku. Powiedziała, że zobaczyła Jima. I właściwie to wszystko...
                - Hmm... – mruknął splatając dłonie. Spiąłem się. Wyglądał jak jakiś detektyw z kiczowatego filmu kryminalistycznego. – Jesteście pewni, że nie było go tam naprawdę? Jeśli jednak był, to mamy spory problem...  
                - Mówiłam ci, że nie. Tom powiedział, że nikt ze złymi zamiarami nie mógł by się dostać na teren Akademii, a gdyby Jim zjawił się tam we własnej osobie, nie siedziałabym tu teraz.
Zerknął na mnie w poszukiwaniu potwierdzenia. Kiwnąłem głową. Westchnął.
                - Z tego, co mi o nim opowiadałaś, wynika na to, że cię namierzył i będzie próbował wywabić z ukrycia, bo tu nie może się dostać. To znaczy, że nie możesz się ruszać z terenu akademii.
Dziewczyna wzniosła ręce do nieba.
                - Nie no, kolejny! Mówiłam, że raz: muszę polować, dwa: jak nie dorwie mnie, to dorwie pierwszą osobę ze szkoły wychodzącą przez portal i mnie będzie szantażował. Nie zawaha się wybić całej szkoły, by się do mnie dostać, zrozumcie to wreszcie!!
                Spojrzałem znacząco na Beck’a. W tej kwestii zgadzaliśmy się bez słów. Pokręciłem głową.
                - Dobra, zostawmy ten temat. Musimy po prostu uważać. Bella mówiła, że Jim nie zaatakuje od razu. Na razie musimy obmyślić jakiś plan. Ale uważam, że musimy w to włączyć całą paczkę.
                - Nie ma mowy! Nie narażę ich na takie niebezpieczeństwo!
                - Bella, oni nie są bezbronni. Od dziecka uczono nas jak się bronić.
                - A uczono was jak się bronić przed potężnym, samozwańczym wampirem zabójcą? – warknęła dziewczyna. Oczy błysnęły jej czerwono. Położyłem jej rękę na ramieniu. Odwróciła wzrok w moją stronę. Patrzyłem jej spokojnie w oczy, aż czerwony blask znikł. Schowała twarz w dłoniach. Spojrzałem na Becka. On również na mnie spojrzał i kiwnął głową. Ze zgodą Belli lub bez niej, paczka musi zostać włączoną w tą sprawę. Dla i jej i ich bezpieczeństwa.

C.D.N.

Dzisiaj jest rozdział bez jakiegoś wyjątkowego zwrotu akcji, ale jest swego rodzaju przygotowaniem, wstępem do głównego sensu tej części książki. Powoli zbliżamy się do końca I części, ale nie ostatniej. W kolejnych rozdziałach Bella i jej nowi przyjaciele zostaną wystawieni na próbę. Czekajcie cierpliwie, bo niedługo zacznie się dziać :3

Do napisania

Wasza Jamij. 


piątek, 26 lipca 2013

Rozdział XVIII - Czas

Rozdział 18


Bella

Czas

             Tak mijały kolejne dni, a potem tygodnie w Akademii Magii. Czułam się tu jak w domu. Codziennie siadałam z teraz też moją paczką. Tom siadał razem z nami. Zbliżyliśmy się do siebie. Byliśmy przyjaciółmi i cieszyło mnie to. Beck chyba coś zadecydował, bo znowu był uśmiechnięty, choć przez to nie mniej tajemniczy. Jess okazała się fajną dziewczyną i zakolegowałyśmy się. Zaś Marco, Bill, Gabriel i Ginny zaakceptowali moje dziwne zachowanie i polubiliśmy się. Na przerwach gadaliśmy, nawet ja czasem do nich dołączałam. Po lekcjach co tydzień wychodziliśmy gdzieś na miasto. Raz na plażę, raz na zakupy, innym razem w jakieś fajne miejsce. Zżyliśmy się. Byłam szczęśliwa. Jednak cały czas trapiło mnie kilka rzeczy...  tylko Tom i Beck wiedzieli, że jestem wampirzycą. No, nie liczyć dyrektorki. Naprawdę polubiłam tych ludzi i źle się czułam okłamując ich. Cotygodniowe polowania jeszcze bardziej mnie dołowały. Beck się martwił, a Tom próbował jakoś pocieszać. Jednak na nic się to nie zdało.
                - Po prostu źle mi z tym – powtarzałam.
                Zapomniałam już o Jimie i o tym, co zrobił. Teraz miałam nowe życie i nową przyszłość. I miałam zamiar z tego korzystać, póki mogę. Bo rzeczywistość najczęściej uderza w najmniej spodziewanym momencie. Tak i było w tym przypadku...
           Spacerowałam z Tom’em. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się razem. Usiedliśmy przy jednym ze stolików zrobionych na kształt stołów piknikowych. Siedziałam przodem do okratowanego magazynu z roślinami na eliksiry i zielarstwo.  Rozmawialiśmy o nas: podczas tych tygodni dużo dowiedziałam się o chłopaku. Urodził się i wychował w Londynie. Ojciec  zmarł, kiedy miał siedem lat, a matka pięć lat później. Mieszkał z ciotką, która się nim opiekowała. Uwielbia ją. Potem przeniósł się do Akademii, to jego pierwszy rok.  Ja  niewiele mówiłam o sobie, a on to rozumiał. Powiedziałam mu, że odkąd miałam siedem lat, podróżowałam (co nie jest do końca prawdą), aż znalazł mnie Beck. Wcześniej moi rodzice zginęli, co było głównym powodem mojego odejścia. Cóż, może mijało się to z prawdą, ale nie okłamywałam go. Nagle dostrzegłam ruch koło magazynu. Spojrzałam w tamtą stroną i zamarłam. Jim. Stał tam. Wskazał na mnie.



Zamarłam. Tom zauważył przerażenie w moich oczach.
                - Bella, co się stało? – spytał. Obejrzał się do tyłu, ale Jim już  znikł.
                - Nie! – krzyknęłam i popędziłam za nim. Ale kiedy dobiegłam do budynku, zorientowałam się, że już za późno. Zdematerializował się. Stanęłam w bezruchu. Po chwili opadłam na kolana. – Nie – szepnęłam.
               - Bella! – usłyszałam krzyk Tom’a. Podbiegł do mnie i ukląkł obok. – Bella, co się stało?! – spytał. Nie odpowiedziałam. Wpatrywałam się pusto w miejsce, w którym on stał.
                - On tam był... – szepnęłam ledwie dosłyszalnie.
                - Kto? Kto tam był? – spytał chłopak oglądając się za siebie.
                - Jim... morderca moich rodziców. Znalazł mnie.

*             *             *


                - Zaraz, zaraz – powiedział Tom unosząc ręce w geście obrony. – Jeszcze raz, bo nie rozumiem.
Westchnęłam.
            - Powiedzmy, że jestem szlachcianką w społeczeństwie wampirów, królestwie Ordrack. Jim był sługą mojej rodziny od kilkuset lat. Jednak kiedy miałam siedem lat, po prostu zastrzelił moich rodziców – powiedziałam cicho. – A teraz ściga mnie i próbuje zabić. – przerwałam na chwilę. – Urodziłam się w połowie jako człowiek. Tuż po tym, jak zobaczyłam jak ich zabija, próbowałam uciec, ale on mnie dogonił i ugryzł – powiedziałam wzdrygając się. – Uciekłam, przemieniłam się i próbowałam przeżyć. I tak oto jestem tutaj...
Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu. Byłam spięta i rozglądałam się co chwilę dookoła.
               - Ale skoro chce cię zabić, to czemu nie atakuje? – spytał myśląc intensywnie.
Zachowywał zimną krew i za to go uwielbiałam.
             - Lubi się bawić zdobyczą. Może zaatakować jutro, może za tydzień, a może za pięć lat. Nie wiem! Wiem tylko, że chce mnie zabić. I nie zdziwiłabym się, gdyby stworzył armię przeciw mnie. – powiedziałam cicho.
                - Jest aż tak źle?
Kiwnęłam głową w odpowiedzi. Potarłam dłońmi twarz.
                - Jest jeszcze gorzej. – powiedziałam cicho. Co tu kryć; byłam przerażona. Przez te wszystkie lata poznałam jego możliwości na tyle, by wiedzieć, że prędzej, czy później mnie zabije. – Nie zaatakuje, dopóki nie zwariuję. A to już się zaczyna.
                - Spokojnie – powiedział delikatnie Tom. – Nie pozwolimy, by coś ci zrobił.
            - Doceniam to, ale nie znasz jego możliwości. W pogoni za mną mordował wioski, miasteczka. Musiałam kryć się po lasach i pustkowiach, by nie zabijał niewinnych.
          - Bella, akademia ma wbudowane takie zabezpieczenia,  że nie ma prawda cię skrzywdzić – powiedział z przekonaniem.
                - To niby jak się tu dostał?
                - Hmm... zanim dołączyłaś do akademii, na lekcji teorii magii mówiliśmy o zaklęciach obronnych. Te tereny są objęte silnymi przeciwzaklęciami. Nikt ze złymi zamiarami nie może tu się wedrzeć.
                - Czyli... – mruknęłam ze zmarszczonym czołem.
           - Czyli nie przyszedł tu żeby cię skrzywdzić, tylko nastraszyć i pokazać, że wie, gdzie jesteś – powiedział.
                - Albo wysłał projekcję. – powiedziałam.
                - Co?
              - Jim ma moc iluzji, może stworzyć taką projekcję. Możesz ją poczuć, dotknąć, zranić, zabić, a Jim może sobie siedzieć bezpiecznie na drugim końcu świata.
                - Widzisz? Nic ci nie zrobi. – powiedział Tom.
                - Na razie. Kiedy tylko wyjdę, on zaatakuje, jestem tego pewna. – powiedziałam.
                - Więc musisz zostać w akademii.
            - Tom, nie mogę tu spędzić reszty życia, nie chcę się ukrywać jak tchórz! Poza tym, muszę polować, a w tym wymiarze nie ma dzikich zwierząt.
                - Więc będziemy musieli je tu sprowadzić. – powiedział.
             - Chcesz przenieść stado dzikich zwierząt przez centrum Miami? Tom, to bez sensu. Przez jakiś tydzień wytrzymam, ale potem będę musiała zapolować.
                - Ale wtedy on cię zabije! – zaprotestował. Westchnęłam.
                - Już za długo przed nim uciekałam. Trzeba to w końcu skończyć!
                - Nie! Nie pozwolę ci się tak narażać!
                - Jeśli ja nie pójdę, zabije lub porwie któreś z was, by mnie wyciągnąć!
Potrząsnął głową.
                - My o siebie zadbamy. Nie jesteśmy bezbronni.
                - Ja też nie!
                - Ale to nie nas chce zabić!
                - Ale będzie chciał, by mnie zdobyć!
                - Nie pozwolę, byś sama wychodziła z akademii.
             - Z wzajemnością. – powiedziałam stanowczo, piorunując go spojrzeniem. Chcąc, nie chcąc, musiał odwrócić wzrok. To mamy problem. Ja nie puszczę ich, a oni mnie.
                - W ogóle, lepiej by było, gdybym zginęła. O jednego potwora mniej na świecie. – mruknęłam do siebie. Niestety Tom to usłyszał. Spojrzał na mnie wkurzony.
            - Jak w ogóle możesz tak o sobie myśleć? Jesteś sto razy lepsza od wielu ludzi! Brzydzisz się kłamstwem i kradzieżą, sama jeśli możesz, to tego unikasz. Jak już, to tylko po to, by chronić przyjaciół. Zawsze jesteś sprawiedliwa i uparta w przekonaniu sprawiedliwości. Ty potworem? Nie rozśmieszaj mnie, proszę. Nie prosiłaś się o swój los. Starasz się powstrzymać swoją naturę, choć widzę jak przez to cierpisz. Powiedz, gdzie ty tu widzisz potwora?! Jesteś najlepszą osobą jaką znam i nie wmawiaj mi, że jest inaczej. –powiedział wskazując na mnie palcem. Patrzyłam na niego osłupiała. Nigdy tak nie wybuchał. Teraz jego oczy płonęły, czerwony refleks pojaśniał.
                - Naprawdę tak uważasz? – szepnęłam poruszona.
                - Oczywiście, że tak. I nie tylko ja. Jess, Beck, Marco, Bill i Gabriel również. Chociaż nie wiedzą o twojej tajemnicy, nie wmówisz im, że jesteś potworem. Bo nie jesteś.
Uśmiechnęłam się do niego.
                - Dziękuję.
                - Nie masz za co. To tylko fakty.
Dla mnie aż fakty. Przez całe życie żyłam w przeświadczeniu, że jestem potworem. Może nadal tak uważałam, ale dzięki Tom’owi już mi to tak nie przeszkadzało.
                Przez jakiś czas rozmawialiśmy, ale groźba w postaci Jima wciąż wisiała w powietrzu. Wprost dało się ją wyczuć. Próbowałam o nim zapomnieć, ale cały czas czaił się w zakamarkach mojego umysłu.
                Wieczorem spacerem wracaliśmy w kierunku budynku Akademii. Nagle wspięłam się na palce i pocałowałam Tom’a w policzek. Zaskoczony spojrzał na mnie.
                - A to za co?
          - Za to, że jesteś. – powiedziałam szczerze. Przez chwilę po prostu na mnie patrzył. Staliśmy niedaleko dziedzińca, między budynkiem, a jeziorem. Wtedy Tom pochylił się nade mną i po chwili wahania pocałował. Zaskoczył mnie. Jednak zaraz przytuliłam się do niego i oddałam pocałunek.



          Jim zniknął. Wszystkie problemy i wątpliwości razem z nim. Teraz liczyło się tylko to, że odkryłam, co czuję do Tom’a. Ja się w nim zakochałam.

C.D.N.

No i macie to, na co wiem, że czekaliście ;) Dodałam trochę dreszczyku emocji. Wiem, że to pierwsze to nie rysunek, ale tak pasuje, że nie mogłam się wręcz powstrzymać XD 

Czy Bella będzie z Tom'em? Czy wytrzyma bez polowań? I najważniejsze, czy Jim zaatakuje? 
To i więcej w kolejnych rozdziałach.


Pozdrawiam

Jamij ;3