sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział IV - Tatuaż

Rozdziała 4


Bella

Tatuaż


Zamyśliłam się na chwilę. Miło było słyszeć te słowa, ale coś mi się tu nie zgadzało; ludzie.
- Czy to jest bezpieczne, by lokować wampirzyce w mieście pełnym ciepłokrwistych ludzi? – spytałam patrząc na Becka. Nadal byłam na niego wkurzona, ale nie chciałam mu nic zrobić, więc starałam się opanować gniew.
Akademia nie znajduje się właściwie w Miami. – spojrzałam na niego.
- W takim razie po co tu jesteśmy? – spytałam.
- Idziemy do Akademii. – odparł. Zaczynało mnie to irytować. – Chodź, to zobaczysz.
Szłam więc za nim ulicami Miami, nie wiedząc dokąd Beck mnie prowadzi. Słońce prażyło, a wampiry kiepsko się czują w promieniach słonecznych. Zrobiłam się trochę ospała i zaczęłam się męczyć.
- Daleko jeszcze? Nie zniosę chyba już ani kilometra na tym słońcu. – powiedziałam i oparłam się o drzewo przy chodniku. Beck odwrócił się i spojrzał w moją stronę. Jelenia ukrył w wielkiej torbie, żeby nikt się nie zorientował, co on tam niesie. Ciekawiło mnie to, co ma zamiar z nim zrobić.
- O, przepraszam, zapomniałem, że wampiry kiepsko znoszą słońce. Już niedaleko. – spojrzałam na niego ironicznie i ruszyłam. „zapomniałem, że wampiry kiepsko znoszą słońce” Taa… akurat.
Weszliśmy w ciemną chłodną alejkę i aż westchnęłam z ulgi. Wreszcie cień! Na końcu uliczki znajdował się klub o nazwie „Lotos”. To ma być niby ta akademia? Szłam za Beckiem, ale tuż przed wejściem do klubu, skręcił w lewo. Ale tam był tylko ślepy zaułek.
- Hmm… - zmarszczyłam czoło. – Jesteś pewien, że to tutaj? – spytałam.
- Oczywiście. To moja szkoła. – powiedział. – Po prostu mi zaufaj mała. – uniosłam kpiąco brew, ale udawał, że tego nie zauważył. Stanął twarzą do ściany klubu. Przyłożył do niej rękę i znieruchomiał. Patrzyłam na niego uważnie. Nagle otoczyło nas błękitne światło. Chyba czegoś szukało. Zaczęłam się  niepokoić.
- Spokojnie. – powiedział Beck. – To nic ci nie zrobi. – Nagle jego tatuaż po koszulką zaczął świecić. Po chwili światło znikło, ale tatuaż wciąż błyszczał. Nagle ściana rozstąpiła się i powstał tunel. Patrzyłam na to zdziwiona.
- Sprytne. – powiedziałam. – Tatuaże to są wasze identyfikatory? – spytałam ciekawa, zaglądając w głąb tunelu. Na jego końcu było widać mały punkcik światła. Beck zaśmiał się cicho.
- Można tak to ująć. Tatuaż pojawia się sam po pewnym okresie czasu nauki w Akademii. Każdy jest inny w zależności od osoby. Tylko ktoś z tatuażem może otworzyć przejście. I może wprowadzić tylko dwie osoby bez tatuażu. Tutaj te tatuaże nazywamy Keijō. – powiedział, a ja się zaśmiałam.
- Co? – spojrzał n mnie zdziwiony.
- Trafna nazwa. – powiedziałam.
- A co to znaczy? – spytał.
 - Keijō po japońsku znaczy kształt. – powiedziałam i spojrzałam na niego. – Bardzo bystre.
- Hej, bez przesady. To idziemy czy nie? – spytał.
- Dobra, idziemy. – powiedziałam i ruszyłam za nim korytarzem. Właściwie ten pomysł z tatuażami to był nawet niezły pomysł. Przynajmniej nikt się i tam nie włamie. Tylko co takiego mają tak do ochrony…?


CDN.

Na dzisiaj to wszystko

Pozdrawiam

Jamij :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz