Rozdział 11
Beck
Paczka
Czekałem na nią pod jej szafką. Chciałem zjeść z nią
lunch i przy okazji przedstawić jej „moją” paczkę. Ludzie mijali mnie, czasem
rzucili ukradkowe spojrzenia, ale bali się mnie zaczepić. Uwielbiam takie
życie. Dzisiejszy dzień był i tak jednym z najlepszych, a jeszcze lepszym
uczyniło go to, że Jack zwiał z dwóch lekcji i nie widziałem jego gęby ani razu
od porannego incydentu. Po prostu bajka.
I nagle ją zobaczyłem. Szła obok tego chłopaka, Tom’a.
Jest w Instytucie od około roku, ale nigdy wcześniej się mu nie przyjrzałem.
Teraz rozmawiał sobie swobodnie z Bellą. Chociaż nie odzywała się, widziałem
jak się lekko uśmiecha. Nie podobało mi się to. Zazgrzytałem lekko zębami.
Wtedy mnie zauważyła. Uśmiechnąłem się do niej. Odpowiedziała mi tym samym,
tylko w skromniejszym wydaniu. Podeszła do szafki i włożyła książki.
- To jak, idziemy na lunch? – spytałem kiedy Tom
poszedł do swojej szafki.
- Jasne. Tom może iść z nami? – zapytała zerkając na
mnie w ukosa. Wzruszyłem niby nonszalancko ramieniem i uśmiechnąłem się lekko.
- Pewnie. To co, idziemy? – powtórzyłem. Kiwnęła
głową. Poszliśmy w kierunku stołówki, a po paru metrach dogonił nas Tom. Szedł
po lewej stronie Belli, ja po jej prawej.
- Pokarzesz mi w końcu? – spytał ją. Pokręciła głową
z tajemniczym uśmieszkiem. Spojrzałem na nią pytająco, ale ona tylko się lekko
uśmiechnęła. Pokręciłem lekko głową. Kto ją tam zrozumie. Może dziewczyny
trochę ją rozruszają…
Stołówka była wielkim białym pomieszczeniem o wysokim
sklepieniu ze starymi żyrandolami i masą plastikowych krzeseł i stolików.
Podeszliśmy do lady i kupiliśmy sobie lunch. Ja kanapkę i sok pomarańczowy,
Bella czerwone jabłko i sałatkę, a Tom nie wziął nic. Odszukałem wzrokiem nasz
stolik i pomachałem grupce nastolatków. Odmachali mi uśmiechnięci.
- Dziś przedstawię wam swoją paczkę – powiedziałem.
Bella tylko patrzyła się na grupkę ludzi.
- Fajnie – powiedział Tom. Chyba nigdy go nie
widziałem na stołówce. Zawsze gdzieś wtedy znikał. Potrząsnąłem głową wyrywając
się z zamyślenia i podszedłem do stolika. Położyłem tackę na stole i usiadłem
na swoim miejscu, pokazując pozostałej dwójce wolne miejsca.
- Siadajcie.
Bella
Usiadłam między
chłopakami. Jakoś w znajomym otoczeniu czułam się bezpieczniej. No dobra… w
prawie znajomym. Spojrzała po twarzach nieznajomych. Oprócz mnie, Becka i Tom’a
było ich pięcioro. Przyglądali im się ciekawie, ale nie z wrogością, czy
niechęcią. Jednak czasem pozory mylą.
- Beck, widzę, że przyprowadziłeś nowy towar –
zaczęła szczupła, zielonooka ruda dziewczyna. Rzuciłam jej puste spojrzenie.
Lekko się speszyła, ale nie odwróciła wzroku.
- Ekhem, to nie towar Jess, tylko nowy nabytek. To
jest Bella, jest nowa w Instytucie, a to Tom. Pewnie go znacie.
- Jasne, że tak. Tylko czemu się nami tak nagle zainteresowałeś?
– spytała Tom’a dziewczyna o imieniu Jess.
- To nie moja zasługa – powiedział to patrząc na mnie
porozumiewawczo. Przewróciłam oczami nic nie mówiąc. Faceci. Dziewczyna
wwiercała we mnie swoje zielone spojrzenie. Zmarszczyłam lekko czoło i oddałam
tym samym. Beck pomachał nam ręką przed nosami.
- Haaalo? Ziemia do dziewczyn! Dobra, na czym to… Aha,
już. To jest Jessica – powiedział Beck wskazując na rudowłosą. – To Bill –
pokazał na brązowowłosego chłopaka przypominającego gwiazdora z telewizji.
Dosłownie. – A to Ginny – wskazał niebieskooką blondynkę siedzącą między
Jessicą, a Billem. Uśmiechnęła się do mnie.
- Cześć – przywitała się, a ja kiwnęłam lekko głową w
odpowiedzi.
- Ten blondas
to Marco, a gość obok niego to Gabriel – przedstawił ich, uśmiechając się z
przekąsem.
- Kto tu jest blondasem? – powiedział Marco.
Faktycznie miał niesamowicie blond włosy, a on sam emanował dziwną energią.
Oczy miał dziwnie złote. Za to Gabriel miał czarno-brązowe włosy i piwne oczy.
Wszyscy byli ubrani w podobne stroje: Czarny sweter i jeansy. Cóż, przynajmniej
się nie wyróżniam.
- To ty miałaś dzisiaj aferę z Jack’iem, o której
wszyscy mówią? – spytała Jess opierając głowę na splecionych dłoniach. Beck
rzucił jej piorunujące spojrzenie.
- Przepraszam za nią… Jess mówi to, co myśli, choć
nie zawsze jest to na miejscu… - powiedział, a Jess wystawiła mu język.
Uśmiechnęłam się prawie niezauważalnie i kiwnęłam głową w stronę dziewczyny.
Zrobiła wielkie oczy.
- Szacun. Cała szkoła już o tym gada. Ale wiesz, że
on ci teraz nie odpuści? – spytała z lekką obawą. Spojrzałam jej w oczy i
uśmiechnęłam się lekko drapieżnie.
- Na to liczę – powiedziałam cicho. Wzdrygnęła się.
- Przerażasz mnie. A czy to prawda, co Jack
wygadywał? Że jesteś… - nie dokończyła. Teraz cały stolik oprócz Becka się we
mnie wpatrywał. Westchnęłam.
Zniosą to? Spytałam
Becka w myślach. Lekko drgnął, ale nie zmienił wyrazu twarzy.
Nie wiem. Ale
lepiej nie ryzykować. Jeszcze. Za mało cię znają, wystraszą się. Odparł z
lekkim wahaniem. Zgodziłam się z nim bez słów.
- Nie. To bujda – powiedziałam. Dla postronnego
obserwatora nawet się nie zawahałam. Ale decyzja, która teraz zapadła, mogła
zmienić wszystko. Jess kiwnęła głową z zaciętą miną.
- Wiedziałam. Ten dupek już niczego lepszego nie
wymyśli. Jeszcze zaraz wilkołaki na korytarzach będzie widział – skomentowała.
- Jak to zrobiłaś? Podobno nieźle go wystraszyłaś, a gdybyś
użyła mocy, już by cię złapali… - poruszył Bill. Pierwszy raz słyszałam jego
głos. Nie pasował do jego wyglądu: ten umięśniony, wysoki i prostej budowy, a
głos dość niski i tubalny. Wzruszyłam ramionami.
- To, że nie używałam magii nie znaczy, że nie
używałam m o c y – podpowiedziałam, ale na tyle, by się nie zorientowali. Nie
znałam jeszcze ich talentów i na razie wolałam być ostrożna i mówić prawdę na
tyle, na ile jest to możliwe. Kiwnął ze zrozumieniem głową.
- A zdradzisz nam, jakie to moce? – spytał ciekawsko
Marco. Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem.
- Może kiedyś… Jeśli zasłużysz – powiedziałam, a
wszyscy wybuchli śmiechem. Atmosfera się rozluźniła. Beck kiwnął do mnie z
aprobatą głową. Czułam, że jest spięty. Po chwili włączył się do rozmowy.
Zaczęły się nudne pogaduchy. Skubałam swoją sałatkę, wyłączając się. Próbowali
parę razy mnie zagadać, ale odpowiadałam krótko wymigując się od dłuższej
wypowiedzi. Nagle Tom szepnął mi do ucha.
- A teraz pokarzesz? – spytał. Spojrzałam na niego
zaskoczona, a po chwili wywróciłam oczami.
- Jeśli tak bardzo ci zależy… - mruknęłam i wyjęłam z
torby zeszyt. Otworzyłam go i znalazłam stronę z tym rysunkiem:
Pokazałam mu go.
- Łał. To mam być ja? – spytał przyglądając się
rysunkowi pod stołem. Kiwnęłam głową. – Masz talent, dziewczyno. A tak w ogóle,
po co mnie rysowałaś? – zapytał z błyskiem w oku. Szturchnęłam go w ramię, a on
się zaśmiał cicho. – A tak na serio, czemu?
- Bo to jest mój pamiętnik, a ty zaprzątasz mi głowę –
powiedziałam szczerze. Zamknęłam usta. Nie chciałam mu tego mówić, ale on tak
dziwnie na mnie działa…
- Serio? Czuję się zaszczycony – zaśmiał się. Wyjęłam
mu z rąk notatnik. Miałam ochotę pokazać mu język, ale się powstrzymałam. Po
chwili zorientowałam się, że jest cicho. (O ile na stołówce może być cicho)
Cały stolik wlepił w nas wzrok. Zmrużyłam lekko oczy.
- Co tam macie? – spytała po chwili Jess znacząco.
Wrzuciłam zeszyt do plecaka.
- Nic – powiedziałam i rzuciłam Tom’owi spojrzenie
mówiące „jak się wygadasz, to nie żyjesz”. Wyszczerzył się do mnie i wzruszył
ramionami.
- Nic takiego. Bella ma wiele talentów, ale jest
skromna… - powiedział. Posłałam mu mordercze spojrzenie, a on spojrzał na mnie
z miną niewiniątka.
- Pokaaaaż. – powiedział Gabriel wyciągając szyję. Pokręciłam głową.
- Niedoczekanie twoje – Znowu zaczęli się śmiać. Po
chwili rozległy się rozmowy. Niestety były to spekulacje na temat moich „talentów”.
W końcu wstałam.
- Okay, dosyć pogaduszek na mój temat. Idę na lekcję,
narka! – powiedziałam.
- A co teraz masz? – spytał Bill zanim odeszłam.
- Dramat – powiedziałam z pamięci. Marco, Beck i Jess
wstali.
- My też, chodźmy! – powiedziała dziewczyna i
podeszła do mnie. Nawet mi się spodobała. Uśmiechnęłam się do niej lekko i
pomachałam reszcie.
- Do szóstej! – zawołał Bech, a tamci entuzjastycznie
pokiwali głowami.
- Do szóstej? – spytałam, gdy wyszliśmy ze stołówki.
Beck uśmiechnął się.
- Spotykamy się tak i włóczymy po Instytucie lub
idziemy do miasta. Koniecznie idziesz z nami.
- Właśnie. I weź tego przystojniaczka ze sobą –
powiedziała Jess mrugając do mnie. Przewróciłam oczami.
- Jasne.
Sorki, że tak późno, ale miałam małe kłopoty ze zdjęciem *O* Mam nadzieję, że się podoba i zapraszam do komentowania!
Pozdro
Jamij :D