Rozdział 12
Bella
Haiku
Na dramacie usiadłam z
tyłu w ławce z Beck’iem, a przed nami usadowili się Jess i Marco. Lekcja się
jeszcze nie zaczęła, więc siedzieli do nas przodem rozmawiając swobodnie.
- To co będziemy dzisiaj robić? – spytała Jess
Beck’a.
- Nie wiem, a masz jakieś pomysły?
- Właśnie o to chodzi, że nie. Mam pustkę w głowie!
- A ty, Marco? – spytał Beck.
- Tak samo.
- A może ty masz jakiś pomysł? – zapytała mnie Jess. Wszyscy
spojrzeli na mnie. Zmarszczyłam lekko czoło.
- Hmm... może po prostu połazimy po mieście? Przecież
to Miami – powiedziałam. Zastanowili się przez chwilę.
- Nawet niegłupi pomysł. Potem jeszcze obgadamy to z
resztą. Podobno Bill coś jeszcze kombinuje, więc będzie zabawa – rozpromienił
się Marco. W tej samej chwili do sali wszedł nauczyciel.
- Witajcie. Dzisiaj będziecie poznawać budowę wierszy, na
podstawie której w dawnych czasach czarownicy tworzyli zaklęcia. Uważano bowiem
wtedy, że te mają potężną moc i połączone z odpowiednimi ruchami i
intonacją, mogą stanowić klątwę lub zaklęcie. Jedną z najpopularniejszych
struktur są rymy aa bb lub ab ab. W krajach wschodnich zaś taką rolę grało
haiku – zamarłam. Beck spojrzał na mnie pytająco, ale nie zareagowałam.
Przysłuchiwałam się spięta nauczycielowi.
- Czy
wiecie, jaki jest jeden z najpopularniejszych stylów haiku? – spytał
spoglądając na klasę i szukając kogoś do odpowiedzi. Oczywiście spojrzał na
mnie. Spojrzał na liczbę obecności. – Panno Night – spojrzał na mnie. Spięłam
się jeszcze bardziej, patrząc w ławkę i ściskając nerwowo ołówek.
-
Struktura... pięć... siedem... pięć – wycedziłam. Nauczyciel uśmiechnął się i
zaczął mówić dalej. Beck pochylił się do mnie.
-
Bella, co się stało? – spytał. Nie odpowiedziałam. Ołówek pękł. Nagle zadzwonił
dzwonek. Nauczyciel przerwał wykład, podziękował i wyszedł zadając nam rozdział
z podręcznika do przeczytania na następną lekcję. Zanim jeszcze zniknął na
zapleczu, zarwałam się z miejsca zostawiając swoje rzeczy tak jak były i
wybiegłam z klasy w niekoniecznie ludzkim tempie. Uciekłam do jedynego miejsca,
w którym czułam się w miarę bezpiecznie – do pokoju numer 123.
Beck
Patrzyłem za nią
zaskoczony. Kilkoro uczniów też wpatrywało się w drzwi, którymi wybiegła.
Jednymi z nich była Jess i Marco. Dziewczyna odwróciła się do mnie ze
zmarszczonym czołem.
- Co się stało? Ugryzłeś ją, czy co? – spytała.
Potrząsnąłem głową wyrywając się z zamyślenia.
- Nie. Skądże. Nie mam pojęcia, co się stało... –
urwałem. Haiku. Dopiero, kiedy profesor Charlton poruszył ten temat, ona
zaczęła się dziwnie zachowywać. – Ona jest... skomplikowana. Wiele przeszła –
powiedziałem.
- Może lepiej z nią pogadaj – zaproponował delikatnie
Marco. Miał zmartwioną minę. Kiwnąłem głową i zacząłem zbierać jej rzeczy do
torby. Kiedy zrobiłem to samo z swoimi, zarzuciłem obie torby na ramię i
ruszyłem na poszukiwanie dziewczyny. Nie było jej przy szafce, gdzie zostawiłem
swoje rzeczy. Sprawdziłem większość sal, w tym salę gimnastyczną. Wtedy wpadłem
na pomysł. Popędziłem po schodach na siódme piętro i stanąłem przed drzwiami do
naszego pokoju. Nacisnąłem klamkę. Tak jak sądziłem – były otwarte. Uchyliłem
lekko drzwi i włożyłem głowę przez szparę. Bella siedziała z podkulonymi nogami
oparta o swoje łózko. Wpatrywała się pusto w podłogę. Wszedłem do środka
zamykając cicho drzwi. Podszedłem do niej i usiadłem obok na podłodze. Bił od
niej chłód. Jej ramię było jak z kamienia. Oczy były puste i przerażające.
Wzdrygnąłem się lekko. Postanowiłem to zignorować. Położyłem torbę obok.
- Zostawiłaś w sali rzeczy, więc ci je przyniosłem –
powiedziałem łagodnie. Nie zareagowała. Westchnąłem. – Bella, co się stało?
Nagle zaczęłaś się tak dziwnie zachowywać... Potem jeszcze ucieczka... Widzę,
że coś jest nie tak. Powiedz, co się stało?
Przez chwilę nawet nie drgnęła. Po chwili jednak
spojrzała mi w oczy. Jej umysł był zamknięty, czuć było tylko stalową osłonę.
Jej oczy były równie zimnie i bezdenne, ale wytrzymałem spojrzenie. Odwróciła
wzrok.
- Nic... – szepnęła cicho. Już otwierałem usta, żeby
zaoponować, ale rzuciła mi takie spojrzenie, że zamarłem. Wściekłość, ból,
rozpacz i żal... Ta mieszanka sprawiła, że stałem się jej więźniem. Nie mogłem
oderwać wzroku, drgnąć choćby o milimetr. – Nie pytaj – powiedziała obcym głosem. Wstała. Powoli chwyciła torbę i wyszła. Nadal trwałem w tej samej pozycji, sparaliżowany
wspomnieniem tamtego spojrzenia... Stało się coś strasznego... A ja nie
wiedziałem co. Lecz wiedziałem, że Bella sama mi tego nie powie. Właśnie to
udowodniła.
Dopiero po jakoś dziesięciu minutach zorientowałem
się, że jestem sam. Otrząsnąłem się z zamyślenia i popędziłem na ostatnią lekcję.
Jednak moje myśli cały czas krążyły wokół Belli, która nie zjawiła się na
zajęciach...
Dzisiaj będzie trochę krótsze opowiadanie. Mam nadzieję, że się podoba. Niedługo (czyli pod koniec tego tygodnia lub na początku przyszłego) prawdopodobnie dodam kolejny rozdział.
Do napisania
Jamij :3
O co chodzi z tym zaklęciem? Co ona zrobiła? Jestem ciekawa co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńJednocześnie zapraszam na mowy rozdział u mnie http://kiedymiloscstajesienienawiscia.blogspot.com/
Nie mogę zdradzić, ale powiem, że kiedyś się to wyjaśni :P
UsuńNiedługo potoczy się fala...
A rozdział jest świetny ;)
Tajemnicze... podoba mi się to :)
OdpowiedzUsuńLubię takie klimaty :)
Usuń