niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział XVI - Mecz

Rozdział 16


Bella

Mecz

Mimo że dwie ostatnie lekcje były moimi ulubionymi, strasznie mi się ciągnęły. Nie mogłam się skupić na tym, co mówili nauczyciele. Moje myśli krążyły wokół dzisiejszego wieczoru...
W końcu, po ostatniej lekcji, ruszyłam podekscytowana do swojego pokoju. Zwykle tak nigdy nie reagowałam, ale tym razem nie mogłam się powstrzymać. Niestety, do naszego spotkania zostało jeszcze półtorej godziny...
Beck siedział już w pokoju i leżał na brzuchu na łóżku odrabiając lekcję. Uśmiechnęłam się ledwo zauważalnie na ten widok. Coraz lepiej znosiłam fakt, że będziemy razem mieszkać, lecz niestety moja żądza krwi nie pozwalała mi tego w pełni zaakceptować.
Chłopak zerknął na mnie znad książki i uśmiechnął się blado.
- Jak tam lekcje? – spytał. Wzruszyłam ramionami, rzucając torbę na łóżko.
- Fajne. A twoje? – spytałam obojętnie kładąc się na plecach.
- Nieźle. – odparł. Czułam, że go cos trapi. Po chwili spytał: - Gdzie zniknęłaś na lunchu?
- Zwiałam, by Jessica i  Marco mnie nie dopadli – wyznałam szczerze, przymykając oczy. Czułam na sobie jego pytający wzrok. – Po wczorajszym wypadzie nie dają mi spokoju – mruknęłam cicho. Chciałam trochę odpocząć.
- A Tom? – spytał z ukrywaną niechęcią. Nie wiedziałam, co Beck może mieć przeciwko niemu, a tej myśli bronił zajadle.
- Przysiadł się do mnie. To strasznie męczące. Przesłuchanie skończone? – spytałam. Milczał, co uznałam za potwierdzenie. Jednak nie długo dane mi było nacieszyć się spokojem.  W mojej kieszeni zabrzęczał telefon informujący, że dostałam sms-a. Z westchnieniem wyjęłam urządzenie i otworzyłam wiadomość. Od Tom’a
Nie ubieraj się zbyt grubo – możesz zmoknąć. ;)

Uśmiechnęłam się lekko i wystukałam odpowiedź:

Ty również.

Wysłałam wiadomość i wstałam podchodząc do swojej komódki. Na szczęście byłam wyposażona w strój kąpielowy bikini. Chwyciłam go, shorty i ciemną bluzkę na ramiączkach i poszłam do łazienki się przebrać.  Gdy wyszłam, Beck patrzył na mnie zaskoczony.
- Idziesz gdzieś? – spytał.
- Tak. Pewnie wrócę późno. – powiedziałam. Czułam, że chce mnie zapytać o coś jeszcze, ale ja weszłam do kuchni zamykając tym temat. Chwyciłam jabłko i zaczęłam je jeść oparta o blat. Gdy skończyłam jeść, zerknęłam na zegar na ścianie. Było za piętnaście piąta. Rozplątałam warkocz i uczesałam włosy w koński ogon. Mimo, że powinny się zakręcić od długiego noszenia zaplatańca, były proste niczym struny. Ruszyłam w stronę wyjścia. Czułam na sobie natarczywy wzrok Beck’a.
- Ładna fryzura – powiedział ponuro jakby to był grzech.
- Dzięki – odparłam i otworzyłam drzwi. – Pa!
- Cześć...
                Zeszłam szybko na dół i zaczęłam się kierować w stronę łąki obok jeziora, gdzie się umówiliśmy. Tom już tam na mnie czekał. Uśmiechnęłam się lekko, a on odpowiedział mi tym samym. Podał mi rakietkę do badmintona i lotkę. Spojrzał na mnie zawadiacko.
                - Zaczynamy mecz? – mruknął prowokacyjnie. Uśmiechnęłam się filuternie.
                - Nie masz szans. – odparłam i odeszłam na jakieś dwanaście kroków. Było to dość daleko, ale wiedziałam, że dla Tom’a to żaden problem. Zaserwowałam. Odbił z łatwością posyłając lotkę lekko w prawo ode mnie. Skoczyłam i odbiłam. O tak cały czas.
                Graliśmy jakieś dziesięć minut, a lotka nie spadła ani razu, przemieszczając się z dużą jak na tak mały przedmiot prędkością.  Oboje mieliśmy spore umiejętności, więc nie męczyliśmy się i z łatwością odbijaliśmy nawet najbardziej podstępne odbicia przeciwnika.
                - Co powiesz na mały zakład? – spytał Tom po kilku minutach, odbijając posłaną przeze mnie lotkę.
                - Jaki? – spytałam oddając strzał.
                - Jeśli wygram, wrzucę cię do jeziora. – zaproponował z uśmiechem. Zaśmiałam się lekko, znów odbijając pocisk. 
                - A jeśli ja wygram?
                - Ty wrzucisz mnie. – odparł. Wiedziałam, że nie wierzy, ze coś takiego się stanie. „To się rozczaruje” – pomyślałam i uśmiechnęłam się drapieżnie.
                - W takim razie przygotuj się na kąpiel – powiedziałam. Zaśmiał się.
                - Pomarz sobie. – odparł, a ja obiłam mocniej. Musiał podskoczyć, by odbić, jednak mu się udało.
                - Do ilu gramy? – spytałam podbiegając do przodu. Uśmiechnął się szeroko, odsłaniając śnieżnobiałe zęby.
                - Do jednego.
Gra zaczęła się zaostrzać. Coraz mocniej i bardziej precyzyjnie strzelaliśmy, musieliśmy bardziej się skupić na grze, by nie upuścić lotki. Przyznam, że Tom świetnie gra i był godnym przeciwnikiem, mimo że nie miał umiejętności jak ja. Nagle strzelił tak, że musiałam skoczyć do przodu. Odbiłam, lecz przy tym upadłam na ziemię. Kiedy Tom odbił ponownie, zerwałam się i z trudem odparowałam kolejny strzał. Tom gwizdnął.
                - Nieźle. Ale i tam przegrasz – powiedział.
                - To patrz. – odparłam i strzeliłam mocno. Tom, pewny wygranej, nachylił się, by odbić i...  spudłował. Uśmiechnęłam się triumfalnie, a chłopak patrzył z niedowierzaniem na leżącą u jego stóp lotkę. Spojrzał na mnie zaskoczony.
                - Gratuluję. Pokonałaś mnie, pani. – powiedział, kłaniając mi się. Podeszłam do niego.
                - Byłeś godnym przeciwnikiem. – odparłam nie mogąc powstrzymać się od cichego chichotu. Chłopak wyprostował się i uśmiechnął szeroko.
                - Co z naszym zakładem? – spytałam. Skrzywił się lekko.
                - Cóż, zakład, to zakład. Tylko poczekaj sekundkę – powiedział i zdjął koszulkę. Był umięśniony, widać, że dużo ćwiczy. Na brzuchu widać było mocno zarysowany sześciopak, jednak nie był sztucznie nabity. – Teraz jestem gotowy – powiedział z uśmiechem. Wywróciłam oczami.   
                - Szpaner – mruknęłam. Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Ruszyliśmy w kierunku jeziora. Co wydawało mi się dziwne, zapał Tom’a nie osłabł, wręcz przeciwnie, uśmiechał się promiennie. Niestety, jego umysł był nieprzenikniony, a ja nie chciałam szukać głębiej.
                Kiedy weszliśmy na molo, Tom stanął na krawędzi i rozpostarł ramiona.
                - Jestem gotowy – powiedział. Uśmiechnęłam się lekko i popchnęłam go, by wpadł do wody. Chłopak jednak przewidział to i złapał mnie za rękę.  Zaskoczona, nie zdążyłam zareagować i wpadłam razem z nim. Wynurzyłam się szybko.
                - Jak śmiesz! – krzyknęłam niby oburzona. Chłopak wynurzył się i zaśmiał.
                - Mówiłem, że zmokniesz. – odparł, a j zaczęłam go ochlapywać wodą. Nie pozostawał mi dłużny. Pociągnęłam go za rękę i oboje znaleźliśmy się pod wodą. W krystalicznie czystej toni odbijał się półksiężyc uśmiechu Tom’a. Czułam, że też się uśmiecham. Chłopak chwycił mnie za nogę i pociągnął głębiej. Wyrwałam mu się i popchnęłam w dół. I tak w kółko. Po chwili dotarliśmy na dno. Normalny człowiek nie zdołałby na tak długo wstrzymać oddechu. Dziwiłam się, jak Tom to wytrzymuje, ale wtedy zerknęłam na jego szyję i zrozumiałam. Umiał oddychać pod wodą! Z boków wyrastały mu skrzela, dzięki którym nie musiał się martwić powietrzem. Zaskoczona podpłynęłam do niego i dotknęłam ich. Przekrzywiłam ciekawie głowę. Chłopak wzruszył ramionami z miną: „nie pytałaś”. Uśmiechnęłam się lekko i wskazałam na powierzchnię. Czułam się nieswojo nie oddychając przez tak długi czas.
                Wynurzyliśmy się zaczerpując powietrze.
                - Oszukujesz! – powiedziałam.
                - Wcale nie! A ty? Jakoś nie widziałem, by wyrósł ci ogon. – odparł ze zmarszczonym śmiesznie nosem. Wywróciłam oczami.
                - Mniejsza z tym. Wychodzimy? – spytałam zerkając na niebo. Słońce chyliło się ku zachodowi. Chłopak kiwnął głową i wyszliśmy na brzeg. Koszulka lepiła mi się do ciała, więc zdjęłam ją zadowolona, że ubrałam strój kąpielowy. Rozłożyłam ją na ziemi i zwróciłam się do chłopaka:
                - To co teraz, panie syren? – spytałam. Szturchnął mnie.
                - Ja ci dam syrenę. Jak chcesz, możemy tu zostać. Zachód słońca wygląda tu przepięknie.
                Kiwnęłam głową i usiadłam na miękkiej trawie.  Tom położył się obok i wpatrywał we mnie. Po chwili zerknęłam na niego.
                - Co się tak patrzysz?
                - A tak... – mruknął. Nie chciałam popsuć tej chwili czytając mu w myślach, więc odpuściłam.
                - Tom... opowiedz mi, jakie masz jeszcze moce? – poprosiłam kładąc się obok niego.
                - Hmm... władam nad wodą, jestem dość silny jak na człowieka... kopiuję ruchy i ataki magiczne przeciwnika. – powiedział po chwili. – I nieźle walczę, choć ty chyba bijesz mnie na głowę – powiedział, a w jego głosie czaił się złośliwy uśmiech. Dałam mu sójkę w bok.  - A ty?
                Milczałam przez chwilę. Nie wiedziałam, czy mogłam mu powiedzieć prawdę. Postanowiłam, że powiem mu tyle ile mogę...
                - Jestem bardzo szybka i silna... władam nad czterema żywiołami... czasem władam magią, ale to jest bardzo wyczerpujące. Poza tym moich włosów nie da się ściąć. Są twarde niczym diament i czasem mogą posłużyć za broń.
                - Serio? – spytał zaskoczony. Spojrzałam na niego. Nie odpowiadając, zgarnęłam włosy na ramię tak, by mógł ich dotknąć. Zamrugał zdziwiony.
                - Faktycznie... ale mimo to są miękkie i gładkie – powiedział. Kiwnęłam głową.
- Magia.
Leżeliśmy tak jakiś czas, patrząc na zachód słońca. Czułam jak Tom nad czymś intensywnie myśli, więc mu nie przeszkadzałam. Cisza mi nie ciążyła. W końcu słońce zaszło i na niebie zaczęły pojawiać się gwiazdy. Westchnęłam. Kocham noc. Tylko w nocy mogę być sobą... Jak na ironię, noc mnie więzi... w każdą pełnię... Przymknęłam oczy. Napawałam się nocą i zapachem krwi Tom’a. O dziwo, nie czułam pragnienia. Tylko... błogi spokój. Odprężyłam się i pozwoliłam, by moje myśli dryfowały wokół mnie. Nagle poczułam muśnięcie na policzku. Uchyliłam lekko powieki. Tom wpatrywał się we mnie z nieodgadnioną miną. Pogłaskał mnie znowu delikatnie po policzku. Ani drgnęłam. Po chwili chciał zabrać rękę, ale ja wtuliłam w nią swój policzek nie pozwalając na to. Chłopak uśmiechnął się delikatnie. Spojrzałam głęboko w jego ciemne oczy. Niemal lśniły. Przyciągały swoją hipnotyczną siłą. Położyłam mu głowę na ramieniu i z powrotem zaczęłam wpatrywać się w niebo. Tom, lekko zaskoczony, objął mnie ramieniem. Był taki ciepły... Wsłuchiwałam się w bicie jego serce, przyspieszone teraz moją bliskością. Odprężyłam się znowu w jego ramionach. Chciałam, by ta chwila trwała wiecznie.


C.D.N.

Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Akcja zaczyna się powoli rozkręcać, a Bella chyba znalazła kogoś, przy kimś czuje się sobą... Ale czy zdradzi mu swoją tajemnicę? I jak Tom na to zareaguje? Czy się w końcu pocałują?? 

Wszystko wyjaśni się w kolejnych rozdziałach. ;)


Pozdrawiam serdecznie
Jamij

4 komentarze:

  1. No i mnie zdenerwowałaś, dlaczego tak rzadko podajesz posty? To chyba najlepszy rozdział dotychaczas: gra, nurkowanie w jeziorze - bardzo ładnie to połączyłaś i ta wstawka o jej włosach. Bardzo mi się podoba :) No i oczywiście zazdrosny Beck. Jedna uwaga napisałaś, że niebo chyliło się ku zachodowi, chyba chodziło ci słońce.
    Jeszcze raz powtarzam - najlepszy rozdział.
    Bardzo ucieszyłby mnie twój komentarz u mnie http://kiedymiloscstajesienienawiscia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiłam, że wyjeżdżam i dopiero po 20 dodam posta :D
      Ostatnio mam wyjątkową wenę, więc posty będą dodawane częściej, jakoś ze dwa na tydzień.
      Serio? Już poprawiam, dzięki za uwagę XD

      I bardzo się cieszę, że ci się podoba :)

      Usuń
  2. Fajnie... Przy nastrojowej muzyce wszystko jest jak w bajce ! Nie mogę się oderwać ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja idę przez ten świat ze słuchawkami na uszach. Daje wenę i oczyszcza umysł ^^

      Usuń