sobota, 6 lipca 2013

Rozdział XV - "To mógłbym być ja"




Rozdział 15

 Tom

„To mógłbym być ja...”

                - Jak ci się podobał ten wieczór? – spytałem Belli, kiedy wszyscy zaczęli się rozchodzić. Uśmiechnęła się.
                - Było super. Musimy to kiedyś powtórzyć – powiedziała. Również się uśmiechnąłem.
                - Koniecznie. Bardzo dawno tak się nie bawiłem. A, właśnie – zdjąłem plecak i podałem go dziewczynie. – Weź to.
                - Nie. To nasze wspólne nagrody. Podzielimy się pół na pół – zaproponowała. Wywróciłem oczami, ale uległem. Staliśmy tak na dziedzińcu wydzielając, kto ma co wziąć. Wyszło na to, że mi przypadł worek cukierków, mały słodki miś, Zestaw do badmintona, a Belli jej miś z koszyczkiem, wielki lizak pełen małych w środku oraz plecak. Wsadziłem jej rzeczy do plecaka.
                - No to jesteśmy kwota. Może jutro je wypróbujemy? – spytałem oglądając zestaw.
                - Dobra. O której?
                - Może o siedemnastej na łące? – spytałem. Bella kiwnęła głową.
                - Brzmi nieźle – powiedziała. Uśmiechnąłem się.
                - W takim razie, do jutra.
                - Tom? – zatrzymał mnie jej głos. Stała odwrócona do mnie bokiem, tuż obok drzwi.
                - Tak?
                - Dziękuję. Za wszystko – powiedziała patrząc na mnie poważnie. Zamrugałem.  
                - Nie ma sprawy... naprawdę. – Uśmiechnęła się blado i weszła do środka. Nie wiedziałem zbytnio o co jej chodzi, ale szczerze, w tej chwili mało mnie to obchodziło. Naprawdę ją polubiłem. Była taka... tajemnicza i samotna. Wiedziałem, że skrywa wiele sekretów. Jednak nie robiłem tego, by je poznać. Chciałem, by nie czuła się opuszczona. By miała kogoś, komu może zaufać. I jeśli będzie chciała, to mógłbym być ja. Zaczynało mi na niej zależeć...
Szedłem zamyślony do swojego pokoju. Położyłem rzeczy na szafce i wyjąłem telefon. Po przejażdżce na diabelskim młynie, Bella dała mi swój numer. Z awantury, której o mało nie zrobiła Beck’owi, wynikało, że bardzo mało osób ma jej numer i że nie łatwo go daje. Nie wiedziałem, co mam z nim zrobić... Po chwili namysłu napisałem więc jej sms’a:
                Wyśpij się dobrze. I nie męcz zbytnio Beck’a.
                Tom
                  
Przez chwilę stałem w bezruchu, czekając na jej odpowiedź.
                Raczej on męczy mnie... Dzięki. Ty również, bo ci spuszczę jutro lanie ;)

Uśmiechnąłem się pod nosem.
                Pomarz sobie. Dobranoc.


                Pa.

Rzuciłem telefon na stolik nocny i położyłem się na łóżku wpatrując w sufit. Byłem zdziwiony, ale nie mogłem się doczekać jutrzejszego dnia.

Beck

Kiedy wróciłem do pokoju, robiłem wszystko, by tylko nie myśleć o Belli. Posprzątałem swoją część pokoju, umyłem się, ale nie pozostało już nic do roboty. Przechadzałem się więc w piżamie po pokoju.
Kiedy weszła, podskoczyłem. Niosła plecak, który w miasteczku nosił Tom. Przypatrywałem mu się z kamiennym wyrazem twarzy. Dziewczyna zerknęła na mnie dziwnie i położyła plecak koło łóżka.
                - Czym się tak denerwujesz? – spytała.
                - Niczym... – mruknąłem grzebiąc bez celu w kredensie. Wyciągnąłem jakąś książkę i położyłem się na łóżku niby pogrążając się w lekturze. Nagle zadzwonił telefon Belli. Zerknąłem na nią kątem oka. Z tego, co wiem, nikomu nie dawała swojego numeru.  Ale po jej uśmiechu, wiedziałem już kto to był. Zasępiłem się.
Po kilku minutach odłożyła telefon i poszła do łazienki. Westchnąłem  kładąc książkę na piersi i wpatrując się w sufit. Co się ze mną działo? Zamknąłem oczy. Muszę się pozbierać...

Bella

Następnego dnia lekcje, choć bardzo ciekawe, dłużyły mi się niemiłosiernie. Wypierałam się tego, ale nie mogłam doczekać się spotkania z Tom’em. Wczorajszy wieczór był wspaniały i nastawił mnie na kolejne spotkania. Na angielskim, który miałam z Marco i Jess, oboje próbowali ze mnie wycisnąć, co się wczoraj działo. Wywróciłam tylko oczami i ignorowałam ich pytania, robiąc notatki. Niepocieszeni patrzyli na mnie spod byka.
                - No weeeź! Powiedz cooś! – jęknęła Jess. Zerknęłam na nią.
                - Fajnie było – powiedziałam po prostu i wbiłam wzrok w nauczyciela. Dziewczyna zadowolona, że udzieliłam jakiejkolwiek odpowiedzi zaczęła spekulować z Marco, co mogło się tam dziać. Pozwoliłam sobie przez chwilę obserwować ich myśli. Pokręciłam z dezaprobatą głową. Zerknęłam na nich.
                - Serio?  Ludzie, to było tylko wesołe miasteczko, a nie Paryż. – syknęłam. Jess machnęła ręką z uśmiechem.
                - Tak się to zaczyna... – mruknęła porozumiewawczo do chłopaka, a ten zachichotał. Spiorunowałam go wzrokiem, a ten od razu umilkł. 
                - Wyluzuj, no. Oboje jesteście tacy tajemniczy... Nic nie mówicie, a potem się dziwisz, że wyobraźnia nam działa – powiedziała wbijając we mnie szmaragdowe spojrzenie. Wywróciłam oczami.
                - To może po prostu dacie sobie spokój i zajmiecie czymś innym? – mruknęłam patrząc na nich sod byka.
                - Nie ma mowy. Teraz należycie do paczki, więc chcemy wiedzieć, co się święci – szepnął Marco.
                - Nic się nie święci. – mruknęłam i zamilkłam. Tak było prawie cały dzień. Spekulowali na nasz temat, zarzucali mnie gradem pytań. W końcu, na przerwie na lunch im się wymknęłam. Usiadłam przy oknie z kupioną wcześniej sałatką owocową. Wyjęłam swój notatnik i kilka ołówków do szkicowania. Nagle poczułam, że ktoś siada obok mnie. Podniosłam wzrok. Tom. Uśmiechnął się do mnie i położył kanapkę na stole.
                - Hej. Co tam znowu rysujesz? – spytał.  
                - Cześć. Sam zobacz – powiedziałam i przekręciłam zeszyt tak, by widział rysunek:



Chłopak uśmiechnął się szeroko.
                - Diabelski młyn. On też ci zaprząta głowę? – spytał. Wywróciłam oczami.
                - Nie. Głowę zaprząta mi wieczór, który ten młyn reprezentuje. – przyznałam.
                - Więc jutro pewnie narysujesz lotkę od badmintona? – mruknął.
                - Zobaczymy – powiedziałam tylko.
Rozmawialiśmy tak przez chwilę, jedząc lunch.
                - Ty też miałaś dzisiaj przesłuchanie – spytał po chwili Tom. Spojrzałam na niego cierpiętniczo.
                - Cały dzień. I coś mi się wydaje, że jeszcze się nie skończyło. – mruknęłam. – A najgorsze jest to, że najwyraźniej detektywi snują swoje teorie.
                - Naprawdę? – uniósł brew i zerknął na stolik z naszą paczką, gdzie Jess wyciągała szyje, szukając nas wzrokiem. Szybko odwróciłam głowę.
                - No – wzdrygnęłam się. – Mam radę: unikaj dzisiaj Jess i Marco. Ale jutro pewnie będzie jeszcze gorzej – westchnęłam. Tom poszedł moim śladem.
                - Nie przejmuj się nimi.  W końcu im się znudzi...
                - Ech... trzeba mieć nadzieję, że jak najszybciej – mruknęłam. Chłopak uśmiechnął się i zerknął na zegarek.
                - Zaraz lekcja. Co teraz masz? – spytał.
                - Historię i Jeździectwo  - wyrecytowałam w pamięci.
                - Pech. Ja mam angielski i Teorię Magii. Do zobaczenia o piątej – powiedział i odszedł. Uśmiechnęłam się na odchodnym i sama zaczęłam zbierać. Teraz na pewno Jess mnie wykończy.

C.D.N.

Mam nadzieję, że rozdział i rysunek się podoba :3
Niestety kolejny rozdział opublikuję trochę później, ponieważ wyjeżdżam. Ale tym razem nie będą to jednak dwa miesiące. >.< 

Do napisania
 Jamij

4 komentarze:

  1. Sama to narysowałaś? Jeśli tak, to jest piękne.
    Co do rozdziału to i tak myślałam, że Bella będzie nadzieję niedostępna i jednak nie da mu swojego numeru. Więc kiedy będzie następny rozdział?
    Serdecznie zapraszam do siebie na świeżutki rozdział, mam nadzieję, że się spodoba.
    kiedymiloscstajesienienawiscia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie tak około dwudziestego lipca. Cieszę się, że rozdział i rysunek się podobają :3
      A rozdział jak zwykle świetny.

      Usuń
  2. Rysunek świetny ale rozdział... hmm...IDEALNY !
    Masz trochę literówek w tym i w poprzednich rozdziałach.

    OdpowiedzUsuń