Rozdział 8
Bella
Kłopot zwany „Jack’iem”.
Zeszliśmy
na drugie piętro, gdzie były poustawiane rzędy kolorowych szafek. Każda miała
inny fason, kolor i obraz. Po korytarzu chodziło mnóstwo ludzi w podobnych do
nas strojach. Czyli są jakieś zasady do ubioru.
-
Każdy może ozdobić swoją szafkę jak tylko chce. – szepnął mi do ucha Beck, gdy
mijaliśmy jedną grupkę rozchichotanych dziewczyn rzucających Beckowi maślane
spojrzenia. Uśmiechnęłam się do niego lekko.
-
Szafki szafkami, ale widzę, że ty tu łatwo nie masz. – zaśmiałam się cicho.
Spojrzał na mnie zaskoczony i skrzywił się teatralne.
- Cóż,
rola niegrzecznego chłopca nie jest łatwa w tych czasach. – powiedział z dumą
chowając ręce do kieszeni. Uśmiechnęłam się. Szliśmy kawałek, aż Beck wskazał
dwie podłużne szafki. Jedna była cała biała, a druga obok, czarna z czerwonymi
runami i srebrnym łańcuszkiem przyklejonym do drzwiczek. Uniosłam brew.
Wzruszył tylko ramionami.
Sięgnęłam do kieszeni i wyjęłam
kluczyk. Kiedy uchyliłam drzwiczki, zobaczyłam dwie małe półki i dużą
przestrzeń na dole. U góry, w mniejszych komorach, leżały książki, zeszyty,
strój jeździecki i piórnik z przyborami. Do wewnętrznej strony drzwiczek był
przyklejony plan. Zerknęłam na niego i wyciągnęłam potrzebne mi (tak sądzę)
książki.
- Co
masz pierwsze? – spytał Beck stojąc już przede mną ze swoimi książkami.
-
Historię w 10. – powiedziałam z pamięci.
- Ja
też, chodź, zaprowadzę cię do sali. – powiedział i zaczął iść na trzecie
piętro. Szłam za nim rozglądając się dyskretnie. Niektórzy patrzyli na mnie
zaciekawieni, inni bez wyrazu lub jakby mnie oceniali. Miałam ochotę na nich
warknąć, by się odczepili, ale powstrzymałam się. I czasem tego żałuję. Nagle
podszedł do nas wielki facet w bluzie baseballowej i luźnych jeansach i
zagrodził nam drogę. Po jego obu stronach stanęli dwa dryblasy w podobnych
strojach. Miał krótkie blond włosy i umięśnione ręce. Wyglądał jakby był na
sterydach. Beck cały się spiął i spojrzał na niego twardo. Byli tego samego
wzrostu, ale Beck mimo swojej nie tak małej postury wyglądał przy nim jak
chucherko. Ale wiedziałam, że czasem nie rozmiar ma znaczenie. Zaniepokoiła
mnie raczej reakcja Becka i jego mroczne myśli, które napłynęły mu do głowy,
gdy go zobaczył. Te wszystkie przemyślenia zajęły mi ułamek sekundy.
~ Kto
to jest? ~ Spytałam w myślach Becka. Wzdrygnął się lekko. Otworzyłam częściowo
umysł, byśmy mogli rozmawiać.
~ To
Jack i jego pachołki, Tim i Greg. Największe palanty w szkole. Jack ma moc
niezwykłej siły fizycznej, a Tim i Greg jej słabszą wersję. Ale i tak są
niesłychanie silni. Dlatego dzieciaki się ich boją. To miejscowa banda, która
bierze każdą ładną dziewczynę. A ty chyba mu się spodobałaś. ~ stwierdził
gorzko. Jack uśmiechnął się szeroko i zwrócił do Becka.
- Hej,
Johnson, masz nową koleżankę? Czemu mi jej jeszcze nie przedstawiłeś? - spytał kąśliwie, zerkając na mnie pożądliwie.
Rzuciłam mu jadowite spojrzenie.
-
Zostaw ją, Jack. Nie dostaniesz jej. – syknął Beck. Jak i jego pachołki
spojrzeli po sobie z podejrzanym uśmiechem.
- Tak?
Co ty powiesz? A może ona sama nam o tym powie, co ślicznotko? – spytał
odpychając Becka na bok.
Opierał się, ale Tim i Greg odciągnęli go na bok.
Zebrał się krąg gapiów obserwujących całe to zdarzenia. Wszyscy wpatrywali się
we mnie czekając na moją reakcję. Spojrzałam chłopakowi w oczy. Był ode mnie
parę centymetrów wyższy, ale dla mnie mógłby być też robalem łażącym po
ścianach.
- Puść
go. – powiedziałam po prostu.
-
Uuuu… mała broni tego pozera! Patrzcie państwo, ta mała dziewczynka go broni! –
zaśmiał się. – Zostaw go może i pójdź ze mną, co? Gwarantuję ci niezapomniany
rok szkolny. – wymruczał przybliżając się do mnie. Nie drgnęłam. Rzuciłam mu
groźne spojrzenie.
-
Ostrzegam. Puszczaj go. – powiedziałam trochę głośniej wyginając palce w
szpony.
-
Niedoczekanie twoje. Chyba, że pójdziesz ze mną. – złapał mnie za nadgarstek i
jeszcze się przybliżył. Wkurzyłam się. Wykręciłam mu rękę i złapałam za szyję
pociągając w dół, by znalazł się na poziomie mojej twarzy.
-
Powiedziałam; puszczaj go! – warknęłam odsłaniając kły. Patrzył na mnie ze
strachem, próbując się wyrwać- bezskutecznie.
- Ty…
- zaczął.
- Tak,
wzrok cię nie myli. Więc, dobrze ci radzę, puść go i ZOSTAW NAS W SPOKOJU! –
warknęłam puszczając go. Upadł na podłogę i zaczął się cofać nie spuszczając ze
mnie przerażonego wzroku.
-
Spadamy stąd, chłopaki. – powiedział i zaczął uciekać. – Jeszcze się z tobą
policzę! – wrzasnął za sobą. Nie widziałam czy mówi do mnie, czy do Becka, ale
miałam to w głębokim poważaniu. Podeszłam do chłopaka, który podnosił się z
ziemi.
-
Wszystko w porządku? – spytałam pomagając mu zbierać książki.
- Tak.
Nie powinnaś się tak narażać Jack’owi. – stwierdził poważnym głosem prostując
się. Gapie się już rozeszli nie widząc zbyt wiele. Widać, że byli
podekscytowani, że tak ich wystraszyłam. Niestety to ich przyciągnie do mnie.
- Phi!
A nich spróbuje tylko coś zrobić! – mruknęłam groźnie.
- Cóż,
teraz na pewno spróbuje. Sprawiłaś mu uciechę. On z ciebie nie zrezygnuje,
stanie się zaborczy, zrobi wszystko by cię dostać. – mówił z wściekłością.
Zaśmiałam się złowieszczo.
- A
niech tylko spróbuje. – mruknęłam oblizując kły.
- Nie!
Bella, tu są strasznie ostre zasady. Poza tym słyszałaś dyrektorkę: jeśli
kogokolwiek tkniesz, wylecisz stąd lub cię zabiją. Nie możesz używać mocy, ani
wampiryzmu, wykryją to.
- Jak?
– spytałam zerkając na niego.
-
Kamery. – powiedział wskazując na małe okrągłe urządzenia przy suficie. – Są
zaczarowane. Jeśli użyjesz magii, w ich obrazie zaczniesz świecić. Oni to wykryją i najprawdopodobniej wywalą.
- W
takim razie, pewnie połowę uczniów by stąd powyrzucano. – mruknęłam
niepocieszona.
-
Zależy. Świeci się na cztery kolory, w zależności od tego jak potężnego
zaklęcia lub rodzaju mocy używasz. – wyjaśnił. – Kolor zielony; najczęściej
przymykają na to oko, bo to niewielkie przewinienie. Żółty, dostajesz
upomnienie, lub jakąś drobną karę jak sprzątanie w klasie, czy większa pomoc
nauczycielowi. Nic wielkiego. Kolor niebieski; możesz zostać zawieszona w
prawach ucznia, zakaz wyjścia z gmachu szkoły, zakaz imprezowania do końca
roku, to już poważniejsze kary. Za kolor czerwony najczęściej zostaje się
wyrzuconym. Dlatego trzeba się pilnować. – rzucił jej dziwne spojrzenie. – Jak
potężnej mocy użyłaś? – spytał. Spojrzałam na niego pobłażliwie.
-
Żadnej. W ogóle nie używałam magii. Po prostu wysunęłam kły i użyłam swojej
NORMALNEJ siły. To, że on jest takim słabiakiem, to już nie moja wina. –
powiedziałam. Beck zaśmiał się.
- Niezłe
z ciebie ziółko. – zarechotał. Skłoniłam się teatralnie.
-
Dziękuję bardzo, bisy przywiduję w przyszłości. – zadeklarowałam, a on
uśmiechnął się.
Staliśmy już pod drewnianymi ciemnymi drzwiami
z mosiężną klamką i srebrnym znaczkiem „10”.
Czas zacząć lekcje.
C.D.N.
Mam nadzieje, że się podoba :D Niedługo wstawię kolejną część ;)
Na dzisiaj to wszystko,
Pozdrawiam
Jamij :)