niedziela, 10 marca 2013

Rozdział VI - Pokój




Rozdział 6


Beck

Pokój

Wspięliśmy się znowu na schody do mojego pokoju. Myślałem, że panna O’Connell żartuje. Mam mieszkać z Bellą?  Aż mnie ciarki przeszły. I to nie ze strachu.
Doszliśmy do drzwi, prowadzących do mojego pokoju. Na drewnianych drzwiach widniał numerek 123. W Instytucie było około 400 takich pokoi. Czasem mieszkało tam kilka osób, czasem jedna lub dwie. Ale zawsze chłopacy mieszkali oddzielnie, nigdy z dziewczynami. Więc co napadło dyrektorkę, byśmy razem mieszkali?? Otworzyłem drzwi.
- Witam w casa Beck. – powiedziałem. Był to duży pokój z kanapą, wielkim łóżkiem, szafą, stolikiem nocnym i telewizorem plazmowym. Za jednymi drzwiami była spora łazienka, a za drugimi kuchnia. Mój dom. Bella rozejrzała się dookoła.
- Tu mieszkasz cały rok? – spytała.
- Tak. Na wakacjach są lekcje dla chętnych i można tu mieszkać cały rok, ale po ukończeniu szkoły trzeba się wyprowadzić. – powiedziałem. To było chyba logiczne?
- Aha. – mruknęła i zatrzymała wzrok na łóżku. Zerknęłam na mnie z ukosa i podniosła rękę. Wymamrotała coś i nagle z jednego łóżka powstały dwa trochę mniejsze.
- Jak ty to zrobiłaś? – spytałem zaskoczony. Taki poziom magii powinna osiągnąć dopiero za ok. pięć lat. I to jeszcze gdyby była czarodziejką.
- Magia. – powiedziała uśmiechając się tajemniczo. Widać, że sprawia jej to przyjemność.
- Gdzie masz swoje rzeczy? – spytałem wsadzając ręce do kieszeni. Dziwnie się czułem pytając ją o to.
- Tutaj. – powiedziała i sięgnęła do kieszeni jeansów. Wyciągnęła plecak wielkości mojego paznokcia. Wyszeptała parę słów i plecak powiększył się do normalnych rozmiarów.
- Możesz zająć cały kredens. – powiedziałem wskazując jej głową dużą szafkę niedaleko łóżek. Kiwnęła głową, ale się nie ruszyła. Wpatrywała się w okno. – Wszystko w porządku? – pytałem po chwili. Wzdrygnęła się i przeniosła na mnie wzrok.
- Tak. – powiedziała tylko. Podeszła do szafki i zaczęła układać swoje rzeczy. Nie wiedziałem, co ze sobą podziać, więc poszedłem do kuchni. Oparłem się o granitowy blat i wziąłem jabłko. Po chwili pojawiła się Bella. Rozejrzała się dookoła i porwała drugie jabłko bez słowa. Spojrzałem na zegarek. Była trzecia. Skończyłem jeść i poszedłem do „Salonu”. Klapnąłem na kanapie i włączyłem telewizor. Bella usiadła na swoim (do niedawna moim i jednym) łóżku i wyciągnęła z plecaka książkę. Zaczęła ją czytać. Jakoś nie rwało nam się do rozmowy. Ale nam to nie przeszkadzało. Gapiłem się w ekran. Nic do mnie nie docierało. Cały czas myślałem o jednym: „Cholera, będę mieszkał z Bellą!”

C.D.N.

Na razie to wszystko :)

Pozdro 

Jamij ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz